Podoba Ci się ten blog? Chcesz być na bieżąco z nowościami - subskrybuj kanał RSS... Co to jest RSS?

czwartek, 30 grudnia 2010

10% rocznie a moja najlepsza inwestycja 2010


Poznajesz? Tak wyglądają właściciele
prawie 3 miliardów złotych.

Wielu specjalistów i 'specjalistów' od rozwoju osobistego przypomina nam, że 10% swoich dochodów powinniśmy przeznaczać na inwestycję w siebie, a dokładnie - w rozwój osobisty i edukację. Jest to na pewno rada, która nie plądruje ich kieszeni. Z drugiej jednak strony, nie do końca chodzi chyba o te 10%, czy dochodu, czy czasu. Bo przecież od ilości ważniejsza jest jakość...

Dlaczego akurat dzisiaj sobie przypomniałem o tej radzie? Przygotowując się do powrotu do Lublina porządkowałem papiery w szafie i moim oczom ukazał się jeden z moich NLP-certyfikatów. Z 2008 roku :(. Od tamtego czasu zapomniałem o swoim najlepszym zapleczu, czyli własnej wiedzy.

Ale, jak powszechnie wiadomo, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzisiaj mogę ze spokojnym sumieniem zapisać się na coś bardziej wartościowego i intensywnego niż korporacyjne pogadanki organizowane przez organizacje studenckie. Wybrałem Kurs Podstawowy w Alternatywnej Szkole Biznesu i Rozwoju Osobistego.

Wiedza Praktyczna
Najważniejsze w uczeniu się jest zawsze podpatrywanie i naśladowanie mistrzów przy pracy. Wielokrotnie sam się o tym przekonałem. Paweł Biedrzycki, Andrzej Blikle, Kamil Cebulski, Jan Fijor, Krzysztof Habich, Paweł Krzyworączka, Artur Król, Robert Gwiazdowski, Tadeusz Mosz, Mariusz Szuba, czy wreszcie cytowany już na tym blogu Tad Witkowicz... Gwarantują dobrą, sprawdzoną wiedzę.

Całą listę wykładowców znajdziesz tutaj.

Mam to szczęście, że wielu z wykładowców już znam, z niektórymi nawet mam częstszy kontakt. Będę miał teraz dodatkową okazję skorzystać z ich doświadczenia. Dodatkowo ASBIRO obiecała przekazać kursantom kontakty do wykładowców i możliwość osobistych konsultacji. Zgrzeszyłbym, gdybym nie skorzystał.

Moja wiedza - mój interes
Jeśli czytasz tego bloga od jakiegoś czasu wiesz pewnie, że będę Aniołem Biznesu. Żeby to osiągnąć szczególnie uważnie będę śledził poczynania Tada Witkowicza i Marcina Osmana. Pana Tadeusza poznasz tutaj (i tutaj po raz drugi). Marcin natomiast to człowiek, który jeszcze na studiach sprzedał jeden ze swoich projektów funduszowi Venture Capital. Dodatkowo jest chłopakiem mojej dobrej koleżanki, więc powinno pójść łatwiej.

Ile ta przyjemność?
Kurs potrwa około 10 miesięcy, zacznie się w marcu, będzie przebiegał w systemie znanym ze studiów zaocznych (weekendowym). Kosztował mnie 1200 złotych czesnego + 250 wpisowego. I dobrze, że tylko tyle, zdążyłem przed Vatem i oszczędziłem kolejne 250 złotych. Dalej oczywiście będzie MBA, kiedy tylko wiedza z KP zaowocuje wyższymi obrotami na koncie :D. W ramach kursu odbędzie się jedno spotkanie integracyjne diabli wiedzą gdzie, okraszone szkoleniem motywacyjnym Mariusza Szuby (polski 'przedstawiciel' Tonego Robbinsa - byłem na jego 'Podróży Bohatera', polecam).

Oczywiście z wszystkich spotkań na blogu będzie solidna relacja :).



A jak Ty inwestujesz w swój rozwój?

środa, 29 grudnia 2010

Inwestycje alternatywne: wino (i klika słów o whisky)

Mouton Rothschild 1945 - 40 000 złotych
w jednej butelce...
Kiedy świat inwestorów giełdowych stawał nad przepaścią w 2007 roku dziennikarze zaczęli gorączkowe poszukiwania kolejnych możliwości inwestowania. A te pojawiały się jak grzyby po deszczu. Zaczęły ukazywać się artykuły nakłaniające do inwestowania w sztukę, złoto czy wino. I o tej ostatniej możliwości chciałbym dzisiaj z Tobą porozmawiać.



Wczoraj pod postem o kolekcjach rozgorzała dyskusja, na którą nie sposób odpowiedzieć w jednym zdaniu - a skoro obiecałem, oto i jest: art o inwestycjach w wino :). A temat jest ciekawy i warty poznania, choćby ze względu na ostatnią gwiazdę: Carruades de Lafite z rocznika 2008, które dało 155% zysku w 11 miesięcy (od 07.12.2009 do 05.11.2010)

Jak inwestować
W wino można inwestować na kilka sposobów:

  •  przez działy Private Banking wielkich banków
  •  przez klasyczny fundusz inwestycyjny
  •  przez wyspecjalizowany fundusz inwestycyjny / firmę doradczą
  •  uczestnicząc w rynku aukcyjnym
  •  samodzielnie wyszukując okazje inwestycyjne
  •  jeszcze niedawno można było obstawiać ruchy indeksu Liv-ex 100 u angielskich bukmacherów

Banki
Działy Private Banking, czy tzw. Wealth Management wielkich banków oferują dostęp do wielu inwestycji alternatywnych, w tym też do inwestycji na rynku win. Dzięki tym bankom, oprócz posiadania kilku butelek dobrego trunku można zostać również właścicielem całej winnicy – i ta możliwość chyba najpełniej obrazuje zakres i charakter takiej inwestycji.

Klasyczny FI
W Polsce znalazłem jak na razie jeden: IPOPEMA Fine Wine FIZ Aktywów Niepublicznych. Fundusz ruszył w czerwcu 2009 roku, zebrał ponad 2 mln złotych aktywów (niezbyt wiele), i w ciągu ostatniego roku zyskał 12,5% szarpiąc nerwy inwestorów (po 5 kolejnych wycenach kwartalnych na minusie 25% wzrost wartości). Biorąc pod uwagę bardzo ostrożną strategię funduszu to raczej słaby wynik. Oczywiście w FI nie kupujemy wina, tylko jednostki uczestnictwa. Najbardziej znanym na świecie funduszem inwestującym wyłącznie w wino jest Wine Asset Managers. Na świecie istnieje kilkadziesiąt funduszy inwestycyjnych umożliwiających inwestowanie na rynku win.

Specjalistyczny FI / Firma Doradcza
W Polsce inwestować w wino można za pośrednictwem Wealth Solutions, Stilnovisti i Wine Advisors (to raczej pośrednicy Ipopemy). Największe światowe firmy pośredniczące w winnych inwestycjach to Berry Bros & Rudd i Farr Vinters - dają przede wszystkim możliwość wyboru z szerszego kręgu trunków z całego świata. Polscy pośrednicy kuszą wysokimi zyskami: Wealth Solutions chwali się zwrotem ponad 200% i promocjami: ta sama firma w gratisie za rozpoczęcie inwestycji sprezentuje Ci butelkę markowego wina. Przy opłacie wstępnej od 9% do nawet 15% stać ich na to (minimalna wpłata - 5 000 pln).

Aukcje win
Aukcje win przynoszą handlarzom największe zyski.
Są na pewno najbardziej zyskowną formą sprzedaży wina. Najczęściej mają przypiętą gdzieś łatkę charytatywaną, w związku z czym licytujący nie mają już oporów (podwójny efekt snoba) w podbijaniu ceny. Na aukcje trafiają najczęściej pojedyncze butelki lub skrzynki wyjątkowo udanych, starszych roczników poszukiwanych win (lub win z wyjątkową historią: z zatopionego statku, z piwniczki zmarłego aktora etc.). W Polsce nie zetknąłem się jeszcze z informacją o profesjonalnej, regularnej aukcji wina. Na świecie aukcje takie organizują najbardziej znane domy aukcyjne: Sotheby's i Christie's. Prowizja domu wynosi około 20%.

Samodzielne inwestowanie
Jest na świecie sporo osób, które uważają, że posiadają dobrą wiedzę o winach, wyczucie mody (nie trendu!) i odpowiednią piwniczkę. Mogą oni inwestować w dowolne trunki, w dowolnej ilości. Zarabiają przez sprzedaż na wyspecjalizowanych w takich transakcjach serwisach, na przykład: WineBid.com, WineCommune.com czy Morrel Company Wine Auctions.

Niektórzy jeszcze wymieniają możliwość samodzielnego wyboru konkretnego trunku i zlecenia jego zakupu wyspecjalizowanej firmie, ale w zasadzie na tym kończy się wyjątkowość tej metody.

Formy inwestycji
Inwestować można w jednostki funduszu, wino en primeur i na rynku wtórnym - na giełdach w Londynie i Chicago. En primeur to dojrzewające/leżakujące w beczkach wino sprzedawane dużym inwestorom lub tzw. negociants (brokerom). Są to tak zwane 'first hand auctions'. Podjęcie decyzji o inwestycji w tym momencie, co najmniej 18 miesięcy przed rozlaniem trunku do butelek jest najbardziej ryzykowne, ale może być też najbardziej opłacalne, gdyż ceny są wtedy dosyć niskie. Dopiero po butelkowaniu znamy wartość danego wina, ale wtedy ceny są już wyższe, a obrót przechodzi na giełdy. Najbardziej znanym indeksem giełd wina jest Londyński Liv-ex 100 śledzący ruchy cen 100 najlepszych trunków młodszych niż 25letnie (ze względu na niewielką ilość starszych). Kolejny index to Liv-ex 500, proporcjonalnie śledzący 500 najważniejszych cen, jednak uznawany za indeks 'ogólnego prosperity' w branży.

W co inwestować
Na internecie znajdziemy wiele zachęt do inwestowania w wina włoskie, chilijskie, kalifornijskie czy australijskie, nie warto ich jednak brać na poważnie. Za wina inwestycyjne uważane są wyroby francuskich renomowanych winnic z udokumentowaną historią i niezmienną od lat recepturą i właściwościami wyrobu.

Dlatego też wina spoza Francji są odradzane poważnym inwestorom, są to wina konsumpcyjne. W ich przypadku na cenę o wiele większy wpływ niż jakość trunku ma chwilowa moda na rynku czy aktualna akcja marketingowa producenta. Jako ciekawostkę podam tylko, że we Francji, aby utrzymać przyzwoitą cenę niektórych win nadprodukcję wylewa się do oceanu (Beaujolais Nouveau). Poszukując dobrej marki do inwestowania najlepiej posłużyć się klasyfikacją napoleońską lub po prostu wybrać dobre Premier Cru z Bordeaux.

Na co zwracać uwagę
Na ostateczną jakość trunku, a także i cenę, ma wpływ kilka czynników:


  1. pogoda: smak wina zależy od ilości dni słonecznych, wielkości opadów deszczu, wczesnych przymrozków (wina słodkie), etc. - w roku zbioru

  2. korek: luźny przepuszcza powietrze, które przyspiesza reakcje chemiczne, niedostatecznie wysuszony może pleśnieć i zarazić pleśnią zawartość butelki

  3. metoda i miejsce przechowywania: odpowiednia temperatura, wilgotność i brak dostępu światła słonecznego zapewniają prawidłowe warunku do przechowywania winnych inwestycji. Wszelkie uszkodzone butelki czy skrzynki powinny zostać od razu sprawdzone.

  4. zalecana data spożycia: wina konsumpcyjne najlepiej wypić po upływie co najmniej 3, maksymalnie 7 lat (ale to też nie jest sztywna reguła). Te same granice dla win inwestycyjnych wynoszą najczęściej od 5 do 40 lat. (Powiedzenie, że wino im starsze tym lepsze jest bzdurą. Stare wino po prostu się psuje, jeśli nie jest regularnie sprawdzane i prawidłowo przechowywane)

  5. opinia Roberta Parkera: otóż miłośnicy wina mają swojego papieża, jest nim Robert Parker. To znawca win, którego opinia wynosi na piedestały lub strąca w zapomnienie wspaniałe winnice. Można ten fakt zawsze uznać za element mody – Parker opracował własny system punktacji win, którego nie akceptują najlepsi sommelierzy kontynentalni (jest rzeczywiście niesprawiedliwy, ale pomaga początkującym znaleźć dobry trunek).

  6. kursy walut: im krótsza perspektywa inwestycji tym ważniejsze. Ty zapłacisz w złotówkach, wino kupisz za funty, a za kilka lat Słońce Peru wprowadzi nam Euro...

  7. prowizje i inne opłaty: londyńskie specjalistyczne piwnice liczą sobie 15 funtów za przechowanie skrzynki (12 butelek 0,75l) przez jeden rok. Do tego ewentualne prowizje pośredników (do 15% inwestycji lub 15% zysku) i kursy walut. Aukcje - około 20% ceny końcowej. Przy samodzielnym inwestowaniu należy też pamiętać o ubezpieczeniu i ewentualnym transporcie oraz prowadzeniu prawidłowej dokumentacji.

Baron Rothschild prosił wielu znanych artystów
o projekty etykiet swoich win -
zwyczaj się zachował: Mouton 1975 projektu
Andy'ego Warhola.
Co by tu napisać jeszcze?
:P Niezły elaborat wyszedł (ponad 9 000 znaków)... O winie można pisać godzinami, to taki wdzięczny i ciekawy temat. Historie poszczególnych winnic i ich właścicieli, rozpoznawanie apelacji, 'pierwszego' i 'drugiego' wina z danej winnicy etc. Zamiłowanie do wyborowych alkoholi jest również przyczyną wielu kolekcji: etykiet, korków, metalowych czapek z szampana, podstawek do piwa, kapsli... Ale to nie blog o inwestycjach alternatywnych, na razie musi wystarczyć to, co już napisałem ;).

P.S. Inwestycje w whisky
Jako, że Reklama domagał się informacji o inwestycjach w whisky: w 2007 roku Holendrzy uruchomili giełdę tego trunku, skonstruowano też World Whisky Index. Obecnie na rynku jest ponad 25 000 butelek, ze średnim zyskiem 32% i łączną wartością przekraczającą 3 mln euro. McCallan z 1966 roku przyniósł 237% zysku. Jak dla mnie rynek jest mało płynny. O ile na giełdach wina mamy kilkadziesiąt do kilkuset transakcji dziennie, to na rynku whisky dosyć często trafiają się dni bezruchu. Na Polskim rynku w szkocką można zainwestować jedynie za pośrednictwem Wealth Solutions.

W mojej opinii inwestycja w whisky może być równie ciekawa co w wino i o wyborze zadecyduje tutaj pewnie przede wszystkim indywidualna skłonność do jednego bądź drugiego trunku :). Wino po prostu trzeba lubić. Dla mnie jest ono symbolem prawdziwego bogactwa: wymaga przymiotów innych niż tylko pieniądze, aby się cieszyć jego smakiem. Nie na darmo najlepsze winnice to posiadłości Rothschildów...

Na koniec ciekawostka z Bloomberg TV:


A co Ty myślisz o inwestycji w gatunkowe alkohole? Nie lepiej zainwestować w siebie i po prostu je wypić? ;)


wtorek, 28 grudnia 2010

Jak łatwo, szybko i przyjemnie zarobić: Tajemniczy Klient

To w ogóle da się tak, żeby było łatwo, szybko i przyjemnie? Da się :). Idziesz na zakupy, czasem nawet nic nie kupujesz, a jeszcze Ci za to płacą - tak wygląda praca Tajemniczego Klienta. Kokosów dorobić się ciężko, jednak wypłaty z dwoma zerami nie należą w tej branży do rzadkości...

Mystery Shopper, czy też Tajemniczy Klient (Secret Client), to rodzaj badań marketingowych, tzw. audyt obsługi klienta. Najczęściej badanie takie polega na wizycie w placówce danego przedsiębiorstwa, dokładnym zaobserwowaniu wszystkiego dookoła, narobieniu małego problemu obsłudze i po wyjściu opisaniu wszystkiego w ankiecie. Czasami zdarzają się też badania przez telefon lub internet (infolinie).

Ile można zarobić
Twój zysk zależy od Twojego doświadczenia w firmie i od rodzaju badania, jakie realizujesz. Moja najmniejsza wypłata za jeden audyt w tym roku to 18 zł netto, największa 50 złotych (badanie w sektorze finansowym). Regularnie co miesiąc średnio do mojego portfela z racji audytów trafia ponad 50 zł (rekordowo - 160 złotych).

Ile trzeba wydać
Aby mieć dowód przeprowadzonego badania najczęściej trzeba dokonać jakiegoś drobnego zakupu w badanym sklepie lub w kiosku w zbliżonej lokalizacji. Ale nie jest to regułą. Przy badaniu banku nic nie kupowałem, zakładałem tylko darmowe konto, a innym razem, w trakcie audytu w jednym sklepie musiałem zakupić produkty za minimum 5 zł. To akurat dwa skrajne przypadki - najczęściej w pobliskim kiosku trzeba dokonać drobnego zakupu, za około 1 zł. Czasami też uda się wynegocjować z koordynatorem badania zwrot kosztów przejazdu i przejażdżkę na zakupy mamy za friko :).

Jak wygląda ta praca
Po zarejestrowaniu się w firmie wykonującej audyty Mystery Shopper dostajesz instrukcję, scenariusz i ankietę:

  • instrukcja: mówi gdzie, kiedy i na jakich warunkach finansowych masz wykonać badanie
  • scenariusz: czyją rolę odgrywasz, co chcesz się dowiedzieć, o co masz pytać obsługę, jak ma wyglądać miejsce etc.
  • ankieta: wzór ankiety, którą będziesz musiał uzupełnić po badaniu (najczęściej na platformie internetowej)


Firmy
No dobra, czas na przedstawienie firm, dla których pracuję...

1. Dive AdHoc - http://www.dive-adhoc.pl/
Międzynarodowa firma z wysokimi standardami pracy. Żeby zostać MS w Dive będziesz musiał zrealizować badanie testowe i zdać egzamin ze znajomości standardów z podręcznika Tajemniczego Klienta, Ustawy o Ochronie Danych Osobowych, kodeksu ESOMAR i Programu Kontroli Jakości Pracy Ankieterów (próg 80% poprawnych odpowiedzi, materiałów dostarczy Ci Dive-AdHoc). Co w zamian - ja mam aktualnie 86 propozycji płatnych badań, oczywiście nie do wszystkich się zakwalifikuję :(...

2. Vision Secret Client - http://www.secretclient.com/
Bardzo dobra firma, dzięki niej zarobiłem najwięcej. Regularnie wypłaca na początku każdego miesiąca, ma bardzo dobry system internetowy do uzupełniania ankiet. Na początku dobrze jest po zarejestrowaniu się zamieścić kilka opinii za darmo na portalu jakoscobslugi.pl należącym do VSC. Tam wyhaczą Cię koordynatorzy i dostaniesz pierwsze propozycje badań. Mają jeden banalny cykliczny (comiesięczny) program badań w dużej sieci handlowej, który pomoże każdemu początkującemu Tajemniczemu Klientowi.

3. Centrum Badań Marketingowych Test - http://www.cbmtest.pl/
Tutaj nie trzeba robić nic za darmo na wstępie, ale też prawdopodobieństwo zlecenia jest mniejsze niż w wyżej wymienionych. Firma polega na sprawdzonych już audytorach i początkujący mają tutaj szanse przede wszystkim w badaniach na zadupiach, na które wyjadaczom nie chce się wybierać. Z drugiej strony - warto spróbować, bo płacą powyżej średniej.

4. Perspecto Marketing Systems - http://www.perspecto.pl/
Tak tylko dla formalności - firma ta kiedyś mocno ogłaszała się na rynku MS, więc założyłem konto i u nich. No i koniec opowieści :(. Żadnej propozycji, żadnych zarobków. Po prostu są. Jeśli zarobiłeś już u nich jakieś pieniądze proszę o info w komentarzu.

Inne firmy, inne badania
Badania marketingowe są dobrą i nie wymagającą wielkiego wysiłku okazją do dorobienia kieszonkowego. Poza Tajemniczym Klientem można prowadzić badania Central Location (In Hall - badania skuteczności pracy merchandiserów, czyli ułożenie towaru na półce etc.) czy po prostu zostać ankieterem lub członkiem panelu. Firm prowadzących takie badania najlepiej szukać w poważnych branżowych stowarzyszeniach - na przykład Organizacji Firm Badania Opinii i Rynku (konkretnych firm szukaj: PKJPA -> Sygnatariusze Porozumienia).

Wygląda fajnie?
I jest fajne. Jedyne zastrzeżenie, jakie kiedykolwiek słyszałem pod adresem MS jest... wątpliwość moralna. Koleżanka kiedyś zwróciła mi uwagę, że to 'chamska' działka, bo przez moją opinię ktoś może stracić pracę. Cóż, jako były przedsiębiorca, który kiedyś zatrudniał pracowników, powiem tak: za to płaci się pracownikom, którzy mają kontakt z klientem, aby nie dawali mu powodów do niezadowolenia. Jeśli nie spełniają tego warunku są złą osobą na złym miejscu i nie zasługują na pieniądze, które zarabiają. Choć pojednawczo stwierdzę, że nie znam nikogo, kto by stracił pracę lub choćby premię po negatywnej opinii audytora...

Jest fajnie
Przy dobrym ułożeniu trasy moich audytów jadę do domu i z powrotem do Lublina za darmo i jeszcze na tym zarabiam :). Inaczej przeliczając wizytę + uzupełnianie ankiety na stawkę godzinową wychodzi jakieś 35 groszy za minutę. Opłacalne, niezbyt ciężkie, szybkie. A z czasem, kiedy w kolejnych firmach zbieram coraz lepsze oceny za moje audyty, dostaję lepsze badania... Jak dla mnie to satysfakcjonujące propozycje.


A co Ty myślisz o badaniach Mystery Shopper? Znasz bardziej opłacalną metodę dorabiania?

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Czym różni się kolekcjoner od inwestora, czyli dlaczego w Polsce nie warto 'zbierać'

Wielu ludzi uważa zakup przedmiotów kolekcjonerskich za dobrą inwestycję. Do niedawna sam tak uważałem. Dzięki świątecznym zwyczajom moje kolekcje uległy znacznemu powiększeniu, jednak wcale mnie to nie raduje... Dlaczego? Bo w Polsce nie opłaca się kolekcjonować.



Nie zrozum mnie źle - zbieractwo jako hobby jest fascynującym i wyjątkowo przyjemnym zajęciem. Sam jestem zbieraczem wszelkiego 'śmiecia'... Jednak rozważanie kolekcji jako inwestycji jest złym pomysłem co najmniej z kilku powodów:

Niska płynność
Jest największym minusem kolekcji. Wystawienie zbioru na aukcji w domu aukcyjnym wiąże się z dosyć długim oczekiwaniem na zysk i koniecznością jego podziału. W przypadku aukcji internetowych również dzielisz się zyskiem, do tego prawdopodobnie zapłacisz 'frycowe' - nie uzyskasz ceny zbliżonej do tej, jaką uzyskują regularni handlarze, bo nie wzbudzasz w kupujących zaufania.

Podróbki
Cafe Allegro w sekcji numizmatyki pełne jest wątków, w których użytkownicy ujawniają falsyfikaty. Oczywiście, np. porcelana czy cyna nie są tak narażone na oszustwa jak luksusowe zegarki czy monety (np. wątpliwe chińskie 'pandy'), to jednak próba sprzedania falsu dyskwalifikuje kolekcjonera dożywotnio w wiadomych środowiskach (nawet jeśli to Ciebie oszukano). Aby uniknąć wpadki zawsze trzeba dysponować wiedzą na wysokim poziomie.

Rynek skrajnie emocjonalny
Sprzedaż kolekcji to z gruntu rzeczy handel przedmiotami pożądanymi i niedostępnymi dla wszystkich. Dlatego często ceny osiągane w 'gorączce ostatnich 15 sekund' aukcji zadziwiają. Z drugiej strony poza samą wiedzą na temat kolekcji trzeba znać rynek (co nie zawsze idzie w parze). Warto tutaj obserwować numizmaty na allegro i stosunek ceny 'kup teraz' do cen licytacyjnych tej samej monety, aby odkryć pewną technikę marketingową handlarzy i uniknąć rozczarowania przy wycenie własnych zbiorów.

rynek... no, po prostu 'Polski'
Charakterystyka handlu kolekcjami w Polsce odzwierciedla rynkowe zacofanie w naszym kraju. W Niemczech czy Francji możemy uczestniczyć w wielu imprezach rynku kolekcjonerskiego, od targów po popularne 'wietrzenie strychów'. W Polsce, poza przeznaczonymi dla miłośników sztuki profesjonalnymi aukcjami, i tymi znanymi z Allegro, nie mamy w czym wybierać (lokalne giełdy staroci nie mają nic wspólnego z rynkiem kolekcjonerskim).

Mentalność handlarzy
Ciągle mnie dziwi. Na zachodzie cena kompletnej kolekcji jest ok. 20% wyższa niż suma cen pojedynczych egzemplarzy. W Polsce dominuje zupełnie niekolekcjonerskie podejście znane z handlu ziemniakiem - w hurcie taniej. Sprawdź choćby tę aukcję. Zachód docenia wiedzę i poświęcenie kolekcjonera, które włożył w budowanie zbioru. Polska docenia łaskawie kupującego. Ja akurat nie staram się tego zrozumieć, po prostu jeśli już handluję, robię to we Francji (i Tobie też to polecam, choć nie za pośrednictwem eBay).

Zwariowane trendy
W kolekcjach trudno jest przewidzieć niektóre ruchy cen (wystarczy porównać Ars Vaticana i Masterpieces of Art w numizmatach) oraz chwilowe mody. Dotyczy to w szczególności obrazów. Jedną rzeczą, jaką marszandzi wiedzą na pewno, jest to, że za 10 lat modne będzie malowanie, na które dzisiaj nawet 'pies z kulawą nogą' nie patrzy. Z drugiej znów strony: kolekcjonowanie wiecznie topowych przedmiotów (Miśnia, Rosenthal) również nie ma nic wspólnego z inwestycją. Zawsze kupisz drogo.

Własna mentalność
Czyli sprawa indywidualna. Ja na przykład bardzo łatwo 'zakochuję się' w swoich zbiorach. Kilku kolekcji nawet nie wliczam do swoje wartości netto, bo są to dla mnie przedmioty z kategorii 'niezbywalne'. Nawet te, które kupiłem z przeznaczeniem do odsprzedania po jakimś czasie zaczynają mi się podobać i ciężko mi się z nimi rozstać. Jeśli z Tobą jest podobnie, szanse na sukces w kolekcjach masz niewielkie.

Czy da się na kolekcjach zarobić?
Pewnie, że się da. Szczególnie jeśli je odziedziczysz. Ale tak na prawdę zarobić się da na kolekcjonerach. Handlarze kupują 'hurtowo' i bez problemu sprzedają pojedyncze egzemplarze. Mają opracowane dobre techniki marketingowe i znajomość rynku, a problem niskiej płynności czy przywiązania do kolekcji ich nie dotyczy - kolekcje tylko przechodzą przez ich ręce, są w ciągłym ruchu. Chcesz zarobić na kolekcji? Zostań handlarzem!

Czym więc różni się kolekcjoner od inwestora?
Mniej więcej tym, czym rencista od rentiera - przystankiem końcowym posiadanego kapitału. Inwestor obraca kapitałem, kolekcjoner go jedynie akumuluje (w takiej czy innej postaci). Rentier puszcza pieniądze dalej w obieg, rencista najczęściej je przejada. Na kolekcjach zarabia się w momencie sprzedaży, kiedy kończy się kolekcjonerstwo.


A jaką kolekcję Ty posiadasz? Masz już receptę jak na niej zarobić?

niedziela, 26 grudnia 2010

Książka na weekend IV: Największy w historii sekret robienia pieniędzy

Książka i jej autor - Joe Vitale
"(...)Wracając do Ciebie: gdybyś myślał jak Bóg, co byś robił w tej właśnie chwili?
Jeśli jest to dawanie pieniędzy, idź i daj.
Jeśli jest to pisanie książki, zacznij pisać.
Jeśli chcesz zacząć nowy biznes, zacznij. Bez ograniczeń.
Po prostu, myśl jak Bóg."
Joe Vitale 'Największy w historii sekret robienia pieniędzy'


Z okazji świątecznej atmosfery w tym tygodniu przygotowałem do recenzji 'coś lżejszego': ebooka znanego i poważanego autora takich hitów jak 'Hipnotyczny marketing' czy 'Podróż do wnętrza siebie' - Joe Vitale. Kto nie zna tych książek (jak ja) widział pewnie chociaż słynny 'Sekret' pani Byrne, w kótrym Joe ma swoje 5, a nawet więcej, minut :).


Joe Vitale (czasem z doklejonym po lewej 'dr.') - jest postacią kontrowersyjną. Niby znany, ale Wiki go pomija ;). Jak pisze o sobie na swojej stronie: jest niezależnym specjalistą marketingowym z teksasu, pracuje też jako zawodowy mówca, a jego wystąpienia i seminaria pomagają tysiącom ludzi w dążeniu do finansowej niezależności i codziennego szczęścia. Natomiast inni piszą o nim różnie, raz przychylnie, raz oskarżając go o różne niecne zamiary - wiąże się to właśnie z nieszablonową filozofią szczęścia propagowaną przez pana Vitale (związaną z ruchem New Age).

Moc dawania
Tak, tytułowy 'Największy w historii sekret robienia pieniędzy' polega na dawaniu. I nie ma nic wspólnego z najstarszym ponoć zawodem świata. Zdaniem autora pieniądze oddane z radością i zapomniane to te, które wracają do nas pomnożone. I to by było na tyle w kwestii 'książki'...

W teorii
W zasadzie całe przesłanie i cała treść 90 stronicowego ebooka została przedstawiona w powyższym akapicie. Kolejne rozdziały to rozwlekłe fabularyzowane opowieści różnych klientów pana Vitale na temat prawa 'Dawania i Wymiany Hipnotycznej'. Wszystkie opierają się na schemacie: kiedy byłem biedny dałem żebrakowi/koledze/wstawkogochcesz, zapomniałem, a po latach okazał się milionerem i się odwdzięczył. Grubymi nićmi szyte?

W praktyce
O ile czytanie tej publikacji samej w sobie to męka, to czytanie ze zrozumieniem - fascynująca przygoda! Każdy rozdział jest sam w sobie copywriterskim majstersztykiem. Od tytułów typu '47 Ograniczających Przekonań Na Temat Pieniędzy - Oraz Jak Od Nich Uwolnić Już Teraz' po wyrafinowane Call To Action... Bzdurny język emocji nastawiony na odbiorców-wzrokowców, fabuły budujące ciekawie z góry przewidziany finał, NLPowska mowa-trawa pasująca do każdego jak gazeciane przepowiednie, a na koniec - linki do stron autorów. Większość rozdziałów pasuje nawet do dziennikarskiego standardu 2000 znaków!

Dzieło sztuki
Jestem skrajnym czuciowcem i od samego początku nie mogłem zrozumieć dlaczego tego faceta słuchają i czytają tłumy ludzi na całym świecie. I już wiem. Wszystkie moje szkolenia NLP i innych umiejętności komunikacyjnych odezwały się we mnie huraganem - ten facet niesamowicie manipuluje odbiorcami :). Na poziomie emocjonalnym ckliwymi historyjkami, na poziomie logicznym takimi na przykład chwytami:

"Sukces w świecie biznesu i jakimkolwiek innym obszarze, jest dużo bardziej funkcją tego w jaki sposób angażujesz Wszechświat i jego magię niż tego jak manipulujesz czasem i przestrzenią wokół siebie. Jest to sekret każdego bogacza, niezależnie od tego czy wie o tym, czy nie."

Prawda objawiona, i to w biblijnym stylu :). W zasadzie można nam wcisnąć miliony praw rządzących naszym życiem, niezależnie od tego, czy to wiemy (czy tego świadomie doświadczamy), czy nie...

Sekret obnażony
Pod koniec lektury trafiamy na rozdział pisany przez Jo Han Mok'a, jednego z klientów Joe. Niestety jest to najsłabszy artykuł z punktu widzenia całej 'książki' - wprost traktuje o 'dawaniu'... darmowych próbek. I czar pryska. O technice darmowej próbki, czy też prawie wzajemności pisali już klasycy manipulacji (między innymi niegasnąca sława Robert Cialdini). Nagle okazuje się, że dawanie może obyć się bez 'radości' i 'zapominania', bo daje się przede wszystkim dług wdzięczności.

Mikro i makrokosmos
Każdy z artykułów-rozdziałów to osobna dawka copywritingu, każdy jest też elementem większej całości. I nie chodzi mi tylko o ebooka :). Artykuły to niejako 'polecenia', 'dowody słuszności', czy jak je tam chcą zwać guru marketingu. A co jest po takich referencjach? Oczywiście Call To Action! CTA tej publikacji jest zamieszczone na ostatniej stronie:

"Już 9-10 grudnia 2006 roku, Joe Vitale, twórca Hipnotycznego Marketingu, autor książki “Największy w Historii Sekret Robienia Pieniędzy”, poprowadzi swoje pierwsze w Polsce i Europie otwarte szkolenie..."
W innej wersji dostępnej w necie na ostatniej stronie znajdziemy inne ciekawe oferty ;).

Jak napisać ebooka, który sprzeda?
Wygląda na to, że 'Największy w historii sekret robienia pieniędzy' powstał tak: Vitale napisał wstęp i zapodał tytuł, kolejni autorzy pisali kolejne artykuły w zadanym temacie w zamian za możliwość zlinkowania swoich stron. W ten sposób publikacja zyskała 'content' w zamian za powierzchnię reklamową. Dla mnie to zwykły barter, dla Vitale 'dawanie'.

Czy warto?
W zasadzie to pytanie nie ma wielkiego znaczenia - ebooka za darmo możesz pobrać legalnie tutaj (kliknij). Został Ci 'dany' w nadziei, że odwdzięczysz się kupując szkolenie, lub chociaż DVD. Czy warto więc poświęcić, jeśli nie pieniądze, to czas? Warto przeczytać te 90 stron nie dla treści, lecz właśnie dla 'drugiego dna', jako wyśmienity case copywritingu. I to przeczytać nie jeden raz.



Lubisz książki Joe Vitale? A może byłeś na szkoleniu? Chętnie poznam Twoje zdanie:).


czwartek, 23 grudnia 2010

Świąteczne życzenia i prezencik ;)


Dzisiaj, w przeddzień kuchennego zamieszania, wyżerki i myszkowania pod choinką uświęconego importowaną jak prezenty tradycją chcę Ci dać mały podarunek. Nie wiem, czy to ze zwykłej złośliwości, czy z powodu innych przywar mojego charakteru - to kolejny prezent, który będziesz sobie musiał zrobić sam.

Chcę Ci dzisiaj podarować odrobinę wiedzy o możliwości zarabiania przez internet. Więcej - o możliwości posiadania całkiem dochodowej i taniej w utrzymaniu firemki...

Zarobić przez net
Każdy, kto googlował kiedyś 'zarabianie w necie' trafił na tzw. buxy, czyli programy płacące w systemie PTC (pay-to-click) za oglądanie reklam. Sam od czasu do czasu przeglądam kilka takich buxów i poszukuję nowości i ciekawostek.

Ostatnio znalazłem jeden, w którym jak na razie 'zarabiam' ponad 6$ dziennie (jak już wypłacą to się podzielę nazwą, na razie to zarobek wirtualny). Jeszcze bardziej niż kasa zainteresowała mnie sama platforma - i to właśnie ją chcę Ci dzisiaj 'podrzucić' :).

Zostań szefem za 11$ miesięcznie
Znalazłem platformę, na której założysz własnego buxa nawet jeśli nie masz pojęcia o php i css. Ta platforma to BuxHost.com. Wykupując abonament dostajesz swoje miejsce na serwerze (zabezpieczony hosting), jedną darmową domenę .com, i co najważniejsze - uniwersalny skrypt buxowy.

Ceny na pierwszy rzut oka są wysokie - od miesięcznego abonamentu 25$ do rocznego 129$ (czyli poniżej 11$ za miesiąc). Ale kiedy porównać to do 'zwykłej' firmy w Polsce - za rok zapłacisz za BuxHost.com nieco więcej niż za jeden miesiąc ZUSu :).

demo skryptu BuxHost.com
Czy to się opłaca?
Szybka kalkulacja: BH w abonamencie rocznym to koszt rzędu 10,75$. To znaczy, że musisz zdobyć dla wszystkich swoich użytkowników dziennie zamówienia na 36 wyświetleń po 0,02$ - 50% dla nich, 50% na serwer. Wiadomo, że na początku też trzeba będzie przeznaczyć trochę funduszy na reklamę swojego buxa w innych. Po pierwszych użytkownikach musisz też zabezpieczyć nieco kasy na kliknięcia z refferali (poleconych), więc Twoja prowizja spadnie do jakichś 25% (w zależności od tego, ile zechcesz płacić za kliknięcie poleconego).

Jednak buxy zarabiają nie tylko na sprzedaży reklam - najlepsze mają na przykład prowizję od wypłaty (nawet 6$), wszystkie wyświetlają też reklamy niepłatne i sprzedają jako poleconych użytkowników, którzy zapisali się bez polecenia. Dodatkowo łupem admina padają zarobki klikaczy ze słomianym zapałem, którzy nie zrezygnują zanim uzbierają wymagane do wypłaty minimum.

Jak to wygląda?
Przy rejestracji wybierasz domenę pod którą zostanie zarejestrowany Twój bux, długość wykupionego abonamentu i instalujesz skrypt na przyznanej Ci powierzchni serwera. Po opłaceniu abonamentu i zalogowaniu się do panelu admina wstawiasz swoje logo, uzupełniasz kolejne podstrony szablonu i ustawiasz zarobki klikających, prowizję od refferali i inne sprawy finansowe (ceny poleconych, prowizje i minimum do wypłaty etc.). BuxHost daje możliwość manipulowania cenami do 4 miejsc po przecinku.

Teraz tylko trzeba zrobić małą mailową ofertę dla firm, trochę promocji (może ad words?), reklamy w innych buxach... Co do tego ostatniego elementu – zarejestruj się jako swój własny użytkownik i reklamuj się u innych z własnego reflinka: w ten sposób większość ludzi na serwisie będzie Twoimi poleconymi, czyli zgarniesz ich prowizję.

Tutaj znajdziesz FAQ BH.com i opis skryptu, a tutaj platformę demo...

Gdyby się nie opłacało ludzie by tego nie robili...
To wszystko musisz wziąć pod uwagę planując otworzenie swojego buxa - niestety nie jestem w stanie przedstawić Ci kompletnych wyliczeń na przykładach - mój bux dopiero powstanie :(...


-
Choć BuxHost.com prowadzi program partnerski to linki w tym artykule nie są reflinkami - możesz spokojnie klikać nie bojąc się, że dasz mi zarobić. :)
Merry Xmas 2 U!
-


Korzystasz już z BuxHost.com? A może używasz lepszej platformy? Podpowiedz coś początkującym :)...

środa, 22 grudnia 2010

5 powodów, dla których warto zainwestować w cudzy biznes



Kiedy myślimy o inwestycjach najczęściej rozważamy trójcę Forex - GPW - Fundusze. Niektórzy dodadzą metale szlachetne, inni sztukę czy numizmaty i wino. Aniołowie Biznesu kojarzą się nam najczęściej z nadzianymi, nadętymi staruszkami, którzy dobrymi radami dzielą równie efektownie, co posiadanymi dolarami ;). Ale Aniołem Biznesu możesz zostać i Ty!



Dzisiaj napiszę Ci dlaczego moim marzeniem jest zostać AB, i co mnie w tej pracy, rozrywce i formie inwestowania pociąga najbardziej. Oto pięć powodów, dla których warto zostać Aniołem Biznesu, albo chociaż przemyśleć taką inwestycję:

Powód pierwszy: bezpieczeństwo
Kiedy spółka giełdowa bankrutuje tracisz kasę. Nie masz wglądu w jej księgowość, nie widzisz działań zarządu - nie wiesz jak 'skończy' Twoja inwestycja. Opierasz się na nie do końca słusznym założeniu, że wszystkim w firmie zależy na wzrostach.

Kiedy pożyczasz pieniądze 'na inwestycję' przez serwisy Social Lending również nie widzisz 'zarządu', który będzie realizował tę inwestycję, nie wiesz nawet czy istnieje. Nie mówiąc już o innych zasobach czy rynku...

Kiedy wchodzisz w cudzy biznes widzisz i poznajesz osobę, której pożyczasz, masz wgląd w księgowość i widzisz realizację inwestycji. Możesz przeanalizować biznes-plan, a w nim część dotyczącą zapewnienia zwrotu i zysku dla Ciebie. W razie ostateczności, w zależności od sposobu, w jaki zainwestujesz - zostaniesz z towarem, który można sprzedać bądź z niektórymi środkami trwałymi.

A na koniec - jak powiedziała mi moja ostatnia 'inwestycja' - wiem gdzie mieszka ;).

Powód drugi: możliwość wpływu na losy inwestycji
Inwestując na giełdzie, Forexie czy w kolekcje w zasadzie nie masz wpływu na wartość inwestycji. To rynek wycenia Twoją akcję, monetę czy biżuterię.

W cudzy biznes możesz inwestować nie tylko pieniądze. W pierwszą firmę zainwestowałem 300 złotych i około 350 godzin roboczych. I to właśnie moja praca dla dobra inwestycji była lewarem, który pozwolił dopisywać do tej 3 kolejne zera. Inwestując w cudzy biznes masz przewagę kapitału i możesz grymasić - doradzać, pytać, podejmować różne inicjatywy.

Poza pieniędzmi możesz zainwestować swój czas, wiedzę, środki trwałe czy nawet prawa autorskie. O tym napiszę już niedługo :).

Powód trzeci: lewar
Lewar w inwestycjach Aniołów Biznesu jest kolejnym elementem wyjątkowej atrakcyjności ich działań. Lewarem jest tutaj osoba, w którą inwestujesz. Dla pomnożenia swoich i jej pieniędzy nie musisz nawet pracować, nie tracisz też kapitału na zatrudnianie pracownika i kosztowne pakiety motywacyjne.

Korzystasz ze wszystkiego, co podopieczny Ci może dać: czasu, wiedzy, zaangażowania, doświadczenia, jego środków trwałych, rozeznania rynku i biznesplanu. Przy odpowiednim ułożeniu aspektów prawnych (np. komandyt czy spółka partnerska) jesteś też w stanie odciąć się od niektórych konsekwencji jego pomyłek.

A korzystając z takiego lewara, i inwestując jednocześnie swój czas, masz możliwość podjęcia się działań, w których jesteś najskuteczniejszy i uniknięcia tych, które musiałbyś podjąć prowadząc biznes samemu.

Powód czwarty: wolnorynkowa charytatywność i satysfakcja
Nie bez powodu ludzi, którzy zarabiając wspierają rozwój innych nazywa się Aniołami. Ludzie przedsiębiorczy często nie popierają socjalnego rozdawnictwa, czy to w wydaniu państwowym, czy wielkich organizacji (które same są biznesami).

Wspierając kogoś w budowaniu biznesu dajesz (pożyczasz) przysłowiową wędkę osobie, która jest aktywna w poszukiwaniu okazji do zmiany swojego losu. Nagradzasz wytrwałość i przedsiębiorczość, pomagasz zdobyć doświadczenie i sam stajesz się 'lewarem'.

Łączyć przyjemne z pożytecznym - jest w zasadzie istotą bycia Aniołem Biznesu. Jeśli już mam oddawać pieniądze tym, którzy mają ich mniej, to chcę oddać je ludziom, którzy na nie zasłużyli, którzy stworzą za nie jakąś prawdziwą wartość.

Powód piąty: milion możliwości rozwoju
Kiedy zdecydujesz o 'zamknięciu pozycji' jako AB możesz to zrobić na kilkanaście sposobów: pobierać dywidendę, zachować udziały czy stanowisko jako pracownik, wykupić firmę na własność bądź sprzedać udziały w konkurencji etc... Czy zostaniesz w danym przedsiębiorstwie zależy tylko od Ciebie.

Ale nawet po wycofaniu się z takiej inwestycji wzrasta Twoja wiedza i doświadczenie - możesz założyć np. firmę obsługującą swoją byłą inwestycję. Zostaje też wizerunek, który ma ogromne znaczenie. Otrzymasz prawdopodobnie kilkanaście innych propozycji współpracy i będziesz przez niektórych traktowany jako 'lepszy rodzaj' biznesmena.

Sprawdzone.

Gwiazdka ;)
Oczywiście ryzyko, potrzeba wykonania nawet minimalnej pracy czy nie zawsze skuteczny 'lewar' zdarzają się i w inwestycjach Aniołów Biznesu. Osobiście uważam, że używając wiedzy i rozsądku można ich uniknąć i jak na razie mi się to udaje.


A jakie jest Twoje zdanie? Wolisz modlić się do zarządu Veno o jakieś wyniki, czy pomóc zdolnemu informatykowi stworzyć nowego FaceBooka? ;)

wtorek, 21 grudnia 2010

Power Tader: darmowy program wspierający Analizę Techniczną i zarządzanie portfelem


Kiedy dwa lata temu straciłem pieniądze na kosmicznie odważnej (czytaj: głupiej) inwestycji w FON powiedziałem sobie - i'll be back! Żeby nie popełnić jednak poprzedniego błędu zacząłem się do powrotu przygotowywać: uczyć się teorii, monitorować rynek, aż w końcu wejść nań 'praktycznie'. We wszystkich tych trzech działaniach pomaga mi darmowy program...


Program ten nazywa się Power Trader. Dzięki grupie zapaleńców dostajemy do rąk całkiem dobre, ciągle rozwijające się narzędzie do monitorowania cen walorów notowanych na GPW i własnego portfela.

Plusy

1. Po pierwsze - program jest darmowy
Na górnym pasku zobaczymy jakąś reklamę, na stronie kilka. Użytkowanie programu wiąże się z potrzebą założenia konta, jednak nie jest ono używane do wysyłania reklam. Każdy kto chce wesprzeć autorów może to zrobić przez darowiznę, lub kupując książkę w maklerska.pl z reflinka.

2. Program ciągle rozwija się, i to w niesamowitym tempie
Co kilka dni pojawiają się nowe aktualizacje, a z nimi albo poprawki błędów, albo nowe funkcje. Struktura programu ciągle posiada jeszcze kilka zakładek, o których pisze 'opcja dostępna wkrótce', ale uważam to za plus, bo dzięki temu wiemy też ku czemu autorzy dążą.

3. Autorzy PT edukują
Na stronie programu, jak i w samym programie mamy dostęp do (również) ciągle rozwijanego kursu analizy technicznej.

4. Szeroki zakres notowań.
Możemy sprawdzić wyniki indeksów, poszczególnych akcji GPW i NC, kontraktów, giełd o kontraktów światowych, funduszy emerytalnych i wybranych przez siebie walorów. W przyszłości pojawią się notowania FIO i kursy walut.

5. Core - funkcjonalny moduł Analizy Technicznej.
Okno PowerTradera i moja wczorajsza inwestycja...
Mamy możliwość wyświetlenia 3 rodzajów wykresów (liniowy, świecowy i OLHC), rysowania linii wspomagających analizę, rysowania wstęgi Bollingera, poziomów Fibbonacciego, średnich kroczących i najpopularniejszych wskaźników.

6. Intuicyjna obsługa portfela.
Każdą spółkę możemy kupić do portfela i obserwować automatycznie aktualizowane wyniki inwestycji. Mamy od razu wyliczone kwoty podatku, zysk etc.

7. Wbudowana przeglądarka.
Bez przeskakiwania między okienkami możemy sprawdzić informacje o spółce na portalu GPWInfoStrefa, przeglądnąć forum Power Tradera i inne najpopularniejsze strony i portale o tematyce giełdowej i biznesowej.

8. Społeczność
pod tą zakładką w programie czai się czat. Mnie on wkurza, jednak w ciągu dnia czasami można trafić na ciekawą dyskusję...

9. Kontakt z autorami
Sprawdzone - odpowiadają na maile, przedstawiają swoje plany, słuchają z uwagą sugestii...

Minusy

1. Brak notowań w czasie przynajmniej zbliżonym do rzeczywistego.
O daytradingu z PT można pomarzyć :(. Notowania i wykresy są aktualizowane dopiero po zamknięciu sesji. Jedyne dostępne na bieżąco dane to aktualny ogólny stan rynku: ile spada, ile rośnie, największe obroty, największe spadki i wzrosty, aktualna wartość indexów. Wiadomo - serwery kosztują, więc pewnie długo jeszcze nie będzie  w programie notowań w czasie rzeczywistym.

2. Niekompletność
To tak trochę na siłę. Ja lubię docenić cudzą pracę i powiedzieć, że ktoś udostępnia i rozwija narzędzie dając innym możliwość skorzystania z niego za friko. Ale znam ludzi, którzy powiedzą: 'co to za gówno niedopracowane wciskają?'. I ten minus jest ku czci tych od gówna.

3. Niewielkie braki w grafice AT
Brakuje mi możliwości zmiany koloru poszczególnych elementów (czytelność) i rysowania formacji spodka/bazy.

Jak fajnie, że jest!
Bardzo się cieszę, że taki program istnieje, i że od tak długiego czasu mogę z niego korzystać. Jeśli oczekujesz darmowego narzędzia do daytradingu ten program nie jest dla Ciebie. Natomiast dla wszystkich innych - będzie co najmniej przydatny.

Na koniec link do strony programu - pobieraj, na zdrowie!


Używasz innego programu do Analizy Technicznej? Proszę, napisz nam coś na jego temat!


poniedziałek, 20 grudnia 2010

Projekt: Emerytura

Ten post, choć optymistyczny w swym przesłaniu, zaczyna się mało optymistycznie. Jak co roku, i te święta spędzę z rodzicami i 'dziadostwem'. Starość dziadostwa była w miarę przyjemnym i łaskawym czasem. Jak dotychczas. W tym roku święta będą inne - trzecie pokolenie w mojej najbliższej rodzinie dotknęła niedołężność :(. Zacząłem intensywnie myśleć, jak dobrze się do niej przygotować – i tak właśnie powstał dzisiejszy wpis.

Choć nie wiem, jakie wynalazki, lekarstwa, wojny czy stopy procentowe zmienią moje życie za dwa miesiące, to wiem już co może mnie dotknąć z mojej własnej, czysto ludzkiej strony za kolejne 50 lat. Wiem też jakie mogę podjąć wysiłki po to, by starość była możliwie przyjemna :).

Pieniądze
O nie nie trzeba się bać. Należy o nich napisać choćby dlatego, że ludzie starsi ciągle narzekają na ich brak, o nich też w większości piszę na tym blogu. Odkładam, inwestuję, znam się nieco na prowadzeniu własnego przedsiębiorstwa, pracuję jako freelancer w dziedzinie, która pozwala mi zarabiać zdalnie... Poza tragicznym wypadkiem, który pozbawi mnie samodzielności - pieniądze nie będą problemem.

To samo tyczy się mojego ewentualnego potomstwa. Jeśli nawet w 'wieku dojrzałym' trafi mi się jakaś inwestycyjna obsuwa przekażę dzieciakom wiedzę i umiejętności, jakie nabędę przez te lata. W odróżnieniu od współczesnych rodziców będę się o to starał.

Dla Ciebie - jeśli jesteś tak jak ja studentem bez życiowych zobowiązań, to w kwestiach zarobków i inwestycji rozsądniejszym ruchem jest bieżące przygotowywanie posagu dla dzieciaków ;) i funduszu awaryjnego, niż odkładanie w planach 'emerytalnych'.

Psychika
Jest na starość najważniejsza. Nawet w kwestii zdrowia fizycznego znamy przecież historie ludzi chorych na raka, którzy z pomocą lekarzy i silnej woli pokonali chorobę (choćby Rod Stewart wspomniany tutaj). Samotność, która dotyczy wielu starców przypomina - nawet jeśli ludzie od Ciebie uciekną, nie uciekniesz sam od siebie.

Chcę poznać psychikę ludzi starszych choćby dlatego, że niedługo będę z nią miał do czynienia z dwoma egzemplarzami w postaci moich rodziców. Muszę też niejako przygotować się do koegzystencji w wieku 'starej małpy' w rodzinie z kolejnymi pokoleniami własnych genów.

Dla Ciebie - prawdopodobnie jesteś w stanie przeczytać choć jedną książkę o opiece nad ludźmi starszymi rocznie. Szczególnie ważne, żeby choć kilka pozycji było pisanych z perspektywy psychologa. Przeczytaj, zrób notatki. Przemyśl i zrozum. To niewielka cena za spokojną starość dla Ciebie i Twoich bliskich.

Zdrowie fizyczne
To chyba najłatwiejsza część. Każdy z nas wie wiele o profilaktyce zdrowotnej w zasadzie w każdym wieku. Dla mnie wyznacznikiem kierunku dbania o własne zdrowie jest comiesięczna dawka informacji z Men's Health. Tylko, że w starości nie będę sam.

Trzeba będzie poznać nie tylko zasady zdrowego żywienia, ale też choćby sportu, który można uprawiać w każdym wieku. Zacząć samemu, może namówić rodziców...

Dla Ciebie - o ile uprawianie sportu i uważniejsze zaglądanie do garnka dotyczą każdego, to facetów w szczególności dotyczy następująca rada: dowiedz się czegoś o chorobach prostaty czy nerek, przeglądnij historię chorób w Twojej rodzinie i dokonuj co jakiś czas 'przeglądu' u odpowiednich lekarzy...

Spokojne życie
Emerytura to nie tylko zmartwienia, z którymi chcę walczyć zawczasu. Emerytura to też upragniony czas odpoczynku, kiedy pracuje się z prawdziwą przyjemnością. To czas dla własnych wnuków, kiedy dzieci nie mają go dla Ciebie. To czas, który powinieneś spędzić lepiej niż nawet się spodziewasz.

Żeby zbliżyć się do takiej emerytury nie zapominam o finansach, tyle, że dzięki odległości w czasie mam zamiar wykorzystać jako lewar wiedzę

Dla Ciebie - zainteresuj się np. możliwością zbudowania siedliska (domu na działce rolnej), procedurą odralniania działek, budową domów ekologicznych/pasywnych, ułatwieniami architektonicznymi dla ludzi starszych lub niepełnosprawnych. Dodatkowo możesz monitorować stale Human Development Index i prawo imigracyjne w atrakcyjnych krajach (ja dzisiaj przyglądam się Nowej Zelandii)...

Radość i odpowiedzialność
Jestem przekonany, że takie nastawienie jest przede wszystkim przejawem odpowiedzialności. Nie wiem jak Ty, ale ja zawsze jestem zadowolony, że udało mi się postąpić odpowiedzialnie względem innych. Dbanie o własną starość to właśnie odpowiedzialność: za siebie i za najbliższych. Będę realizował Projekt Emerytura dla wspólnego, rodzinnego i radosnego życia na emeryturze - którego życzę i Tobie! 


A jaką odpowiedzialność za siebie i swoich bliskich Ty podejmujesz?

niedziela, 19 grudnia 2010

Książka na weekend III: Sztuka Spekulacji


"(...)Zarobki z tytułu pracy również nie uczynią cię bogatym. W najlepszym razie przejdziesz przez życie nie będąc głodnym. Większość ludzi marzy o dobrej pracy. Tak nas uczą w szkole, w domu. "Jak nie odrobisz lekcji, nie dostaniesz dobrej pracy"- mówi ojciec. Nikt jednak nie uczy nas spekulować na giełdzie. Jeśli nie masz bogatej rodziny, po której odziedziczysz spadek, jedyną twoją szansą wyjścia z grona biednych jest zdolność podjęcia ryzyka..."
Zenon Komar 'Sztuka Spekulacji'


Dzisiaj w cyklu weekendowych czytanek pierwsza książka 'giełdowa': Stuka spekulacji Zenona Komara. Książka ta trafia zawsze do zestawień klasyków, jednak nigdy nie jest oceniana jako wybitna. Jako, że udało mi się ją pożyczyć od znajomego za friko, stwierdziłem, że ryzyko kilku nudnych godzin weekendowego popołudnia warte jest podjęcia. Tak więc zapraszam do świata giełdowych spekulacji :).

Autor
Zenon Komar urodził się pod koniec wojny we Lwowie, studiował ekonomię, a po emigracji w 1966 do stanów informatykę. Karierę zaczynał w Irving Trust, pracował też między innymi w Shearson Lehman. Po 1989 roku wrócił do Polski, gdzie był jednym z autorów wczesnej prywatyzacji. Szefował Magnusowi i Funduszowi Hevelius, a w 1998 doradzał przy prywatyzacji naszej kochanej ;) tepsy. W latach 90tych był uważany za guru polskiej giełdy, ale powoli odszedł w zapomnienie...

Warunki sukcesu na giełdzie
Pierwszy, 8-stronicowy rozdział w krótkich artykułach daje przegląd cech pożądanych u inwestora. Od samego początku daje się zauważyć przede wszystkim amerykańskie źródła doświadczeń autora - ceny podawane w dolarach, nazwy amerykańskich spółek i typowo amerykański sposób wprowadzania fabularyzowanej narracji. To wszystko buduje rozdział mówiący o doświadczeniu, metodzie i dyscyplinie w inwestowaniu.

Aksjomaty
To bardzo ciekawy rozdział. Komar analizuje większość 'zasad' znanych nam choćby z blogów. Każdej z zasad przypisuje jakieś stanowisko z nią sprzeczne i stara się odnaleźć to, które przyniesie inwestorowi większy pożytek. Snuje rozważania o nadziei i historii, intuicji, a nawet religii w inwestowaniu. Przytacza anegdoty i statystyki, aby udowodnić, że długoterminowe planowanie i upór w realizowaniu planu są raczej kulą u nogi inwestora i złudą bezpieczeństwa niż pomocą.

Cykle giełdowe
I zaczyna się :)... Po dawce opowieści, bardziej związanych z 'miękkimi' umiejętnościami spekulanta autor przechodzi do nieco 'poważniejszych' informacji. Po zapoznaniu się teoriami hossy i bessy poznamy cykle Kondratiewa, teorię Dowa i Elliotta. Dalej jeszcze tylko kilka stron i poznajemy ciągi liczbowe Fibbonacciego i ich znaczenie dla giełdy. Tematy te są zrealizowane na dobrym poziomie, aczkolwiek autor stracił przy ich omawianiu lekki 'amerykański' styl. Żeby przeczytać ze zrozumieniem tę część książki musiałem zrobić sobie ściągawkę z wykresami, na którą co chwila zerkałem...

Analiza techniczna
Na początku tego rozdziału zapoznamy się z dwoma metodami rysowania wykresów giełdowych: słupkowe i tak zwane wykresy OX (o tych szykuję osobny artykuł, bo ciekawią mnie już od miesiąca). W kilka stron przejdziemy kolejne elementy AT, od najprostszych linii trendu i oporów/wsparć do tematów, o których powstają osobne książki (flagi i chorągiewki). Każda z formacji jest opisana również z uwzględnieniem wolumenu i opatrzona notą dotyczącą najskuteczniejszej zdaniem autora taktyki inwestowania w przypadku każdej z nich.

Wskaźniki rynkowe
Ten rozdział jest wstępem do tematu Analizy Fundamentalnej. Poznamy wskaźniki monetarne, wartościowania rynku, wskaźniki hossy, bessy i nastroju. Ich budowa i działanie są opisane w grupach i opatrzone przykładami - niestety niezbyt przejrzystymi.

Wybór akcji
To kolejny krótki rozdział, opisujący reguły budowy portfela agresywnego inwestora. Poznamy też idealna spółkę, która powinna interesować każdego, kto czytał tę książkę.

O błędach
To rozdział, który musiał wręcz pojawić się w książce Komara - choć jest ona pisana z wielkim optymizmem, to w zasadzie na każdej stronie możemy spotkać przypomnienie, że na giełdzie bardzo łatwo można stracić spore pieniądze. Co ciekawe, rozdział jest w stosunku do całej książki 'nie na temat'. Podstawowe błędy w nim omówione, to przede wszystkim błędy popełniane w handlu opcjami.

Poprawne wykonywanie transakcji
To kolejny rozdział doklejony na siłę. Powtórka z pierwszego rozdziału, powtórka z tego, co możemy znaleźć na blogach, powtórka z wszystkiego. Inwestuj zgodnie z trendem, stosuj stop lossy, bla, bla, bla... Jeśli nigdy wcześniej nie miałeś do czynienia z giełdą pewnie ucieszy Cię ta repeta, ja jednak poczułem się jak idiota, któremu po raz setny powtarzają to samo.

Osobowość gracza giełdowego
Czyżby kolejny rozdział o tym samym? Na szczęście nie. Naucz się samego siebie, opracuj własne wzorce postępowania i przestań się kłócić z rynkiem, który nie ma o tobie pojęcia - to wnioski z tego rozdziału. No i oczywiście jeszcze jeden: nie raz stracisz, więc naucz się śmiać z samego siebie i czerpać radość z otoczenia. Takie małe inwestorskie BHP.

Podsumowanie
Dzisiejsza książka jest strasznie 'nierówna'. Stanowi dobry wstęp do psychologii inwestowania, Analizy Technicznej czy Fundamentalnej. Ale nic ponad to. Była pisana w 1993 roku, zawiera odniesienia do spekulacji w czasach, kiedy zlecenia składało się osobiście w biurze maklera lub przez telefon. Zawiera też mało informacji szczegółowych, a kiedy autor próbuje coś dogłębniej tłumaczyć popada w ton znany nam z nudnych wykładów.

Czy warto?
Książkę wydało wydawnictwo Pret SA (które dzisiaj zajmuje się bardziej szkoleniami niż wydawaniem książek) - 200 stron na dosyć dobrym papierze w miękkiej okładce. Wygląda na to, że wydanie nie jest już drukowane, a na rynku wtórnym książka dostępna jest +/- za 80 złotych. Moim zdaniem najlepsza cena to właśnie 0 złotych, czyli wypożyczenie z biblioteki lub od kolegi. Nie jest to pozycja 'must have', ale jak najbardziej warto ją przeczytać w 'bardzo' wolnym czasie.



Czytałeś 'Sztukę spekulacji'? Jaka jest Twoja opinia o tej publikacji?

piątek, 17 grudnia 2010

Jak inwestują Wielcy II i pół: Tad Witkowicz





Tydzień temu zamieściłem wpis z wykładem Pana Tadeusza. Dzisiaj znalazłem dla Ciebie Addendum: dwudziestominutowy wywiad Michała Sobczyka z Tadem Witkowiczem, nagrany 5 miesięcy temu na potrzeby nie działającego już niestety video-bloga Amazing Victory








-
Przepraszam za skrócony dzisiejszy wpis, mam całe stado klientów, którym nagle zaczęło się śpieszyć przed świętami... Od niedzieli wszystko wraca do normy :).
Zapraszam do oglądania i komentowania, bo chociaż wyświetleń coraz więcej komentarzy jak na lekarstwo :(.
-

środa, 15 grudnia 2010

Tanie srebro - wyjątkowa oferta dla czytelników bloga GoldBlog.pl

Wiener Philharmoniker, top GoldBloga i Max Keiser,
przyczyna całego zamieszania ;)


'Świeża bułeczka' - czytelnicy bloga GoldBlog.pl otrzymali wyjątkową okazję kupienia srebrnych monet Wiener Philharmoniker po cenie, jakiej nie znajdziesz nigdzie indziej na rynku. Dzięki autorowi GoldBloga my też mamy możliwość skorzystania z tej oferty :).

Jeśli czytałeś moje podsumowanie listopada to zauważyłeś pewnie, że część środków wycofałem z funduszy na rzecz inwestycji w srebro. Jedynym polskojęzycznym blogiem na temat inwestowania w metale, który przyciągnął moją uwagę był właśnie GoldBlog.pl - od razu wylądował też w moim czytniku RSS.

Dzisiaj na tym właśnie blogu pojawiła się informacja o ofercie jednego z dealerów: uncja srebra próby 999 za 99 złotych + przesyłka, przy cenie spot+vat>106 złotych.

Szczegóły promocji w tym poście na GoldBlog.pl.

Napiszę tylko, że z oferty na pewno skorzystam, nie wiem tylko jeszcze jaką kwotę przeznaczę na tę inwestycję – oferta obowiązuje do końca roku...

-
post powstał za zgodą administratora GoldBlog.pl
-

Darmowe szkolenie giełdowe Pulsu Biznesu: Inwestycyjna Akademia PB


Kilka godzin temu uczestniczyłem w pierwszej sesji bezpłatnego szkolenia giełdowego dla początkujących inwestorów. Inwestycyjną Akademię Pulsu Biznesu, bo tak nazywa się seria szkoleń, rozpoczął pan Marcin Mierzwa z Biura Maklerskiego Alior Banku. Pierwszy temat jest oczywisty: 'Podstawy inwestowania na GPW'.

Fakty
Szkolenie trwało 100 minut, było przeprowadzone w formie webinaru (video + chat + prezentacja, którą można powiększyć na cały ekran). Kilkadziesiąt minut po szkoleniu dotarł też do mnie link, pod którym mogę oglądnąć jeszcze raz wszystkie materiały i zapis chata. Dostęp do szkolenia jest bezpłatny, trzeba się tylko zarejestrować (tutaj). W polach dotyczących firmy i księgowości wystarczy postawić kreskę lub wpisać 'student' i pracownicy Pulsu Biznesu zaakceptują nasze zgłoszenie.

W sam raz dla początkujących
Szkolenie mi się podobało. Uważam, że początkujący inwestorzy i osoby, które dopiero przymierzają się do otwarcia rachunku maklerskiego również są zadowolone. Technicznie, poza małym spóźnieniem, nic się nie zacinało, video i audio działało prawidłowo (choć ktoś na chat narzekał - u mnie działał ok). Merytorycznie prelegent nie miał trudnego zadania i szkolenie przebiegało bez zakłóceń. Natomiast forma przekazu i prezentacja pomagały połapać się w tym, co pan Mierzwa aktualnie opowiadał. Prowadzący podczas sesji obiecał rozesłać na maile materiały dodatkowe - czekamy :D...

Co dalej?
Kolejne przewidziane tematy to na przykład źródła informacji dla inwestorów, analiza techniczna i fundamentalna, daytrading i fundusze. Ciężko przewidzieć poziom następnych szkoleń, ale takie nazwy jak CDM Pekao SA, DM Banku BPH SA, DM BZ WBK SA czy Xelion dają nadzieję na ciekawe wystąpienia. Na zakończenie napomnę tylko, że łowcy kresek do CV mogą po każdym szkoleniu zaliczyć mini-test i po udzieleniu 75% prawidłowych odpowiedzi dostaną certyfikat :).

Zapisy
Zapisać można się na stronie Inwestycyjnej Akademii Pulsu Biznesu. Znajdziemy tam też szczegółowy harmonogram 'spotkań' (co dwa tygodnie w środowe popołudnia), szczegółowy spis tematów i biogramy kolejnych prelegentów.



Uczestniczyłeś w tym szkoleniu? Jakie jest Twoje wrażenie? A może dopiero się zapiszesz?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...