Pierwszy
sukces projektu MAB stał się faktem. Tydzień temu zamknąłem inwestycję, która zarobiła nie tylko na siebie, ale przykryła
też wcześniejszą wpadkę. No dobra, na waciki też zostało. Jako,
że ostatnio na blogu wiało nudą i brakowało nowych postów –
dzisiaj opiszę krok po kroku, co i jak robiłem, i jaką naukę z
tego wyciągnąłem na przyszłość.
Krok
I: networking
Szukanie
okazji do inwestycji pozagiełdowych nie jest łatwe. Można
oczywiście wykupić w sieci albo w gazecie ogłoszenie typu '100.000
pilnie oddam!', ale chyba łatwo się domyślić jaki będzie skutek
takiego działania.
Moja
inwestycja zaczęła się niewinnie, od projektu, na który dostałem
zaproszenie od dyrektora lubelskiego AIP. Zabawa, choć miała w
nazwie coś z 'innowacją', kręciła się wokół ludzi z
biznesplanami na firmy produkujące zaproszenia ślubne albo piszące
projekty unijne (sic!). No dobrze, może jeden gość miał
'innowacyjny' pomysł – jednak nikt tego się nie dowie, bo chłopak
nie potrafił w żaden sposób nam wytłumaczyć, co jego firma
będzie robiła.
Jednak
moją uwagę przykuł uczestnik, który swoim zachowaniem
przeczył ogólnie przyjętej zasadzie 'zarabiaj na swoim hobby'.
Marek nie ma kota ani psa, a zarabia produkując 'akcesoria' dla tych
zwierzaków. Szperając na Allegro znalazł sobie łatwy do wykonania
wysokoobrotowy produkt z przyzwoitą marżą. Pomimo wzniośle
magistersko-ekonomicznego wykształcenia wziął młotek do ręki –
i zabrał się do roboty!
Krok
II: zaufanie

Świetnym
testem zaufania zawsze są drobne pożyczki – najczęściej jest
to kwota równa 10% tego, co moim zdaniem będzie firmie potrzebne. W
ten sposób przede wszystkim nie ujawniam potencjału inwestycyjnego:
nie dostanę biznes-planu z góry obliczonego na 100% mojego
portfela.
Inne
plusy takiej pożyczki to ograniczenie ryzyka, bo w razie inwestycji
w nieodpowiedniego człowieka tracę raptem 1/10 kapitału (parę
takich wpadek mam już za sobą). Po drugie zyskuję możliwość
obserwowania potencjalnej inwestycji w akcji: dynamiki działań, jej
stosunku do moich sugestii, czy po prostu uzyskanej z tych kilku
groszy stopy zwrotu.
Oczywiście
liczę się z tym, że ktoś natychmiast pobiegnie i wydrukuje sobie
za 'moje' pieniądze wizytówki albo kupi bilet na Bahamy – no
pain, no gain!
Krok
III: due dilligence
Samo
w sobie wyrażenie due dilligence oznacza należytą staranność –
jest to proces 'sprawdzania' i analizowania przedsiębiorstwa i osób
je prowadzących przez inwestora, zanim ten wejdzie ze swoim
kapitałem do firmy. Od sprawdzania KRSu i rozliczeń finansowych, po
rozmowy z pracownikami i kontrahentami. Rentgen.
Tutaj
z pomocą, poza umiejętnością rozmawiania z ludźmi, przychodzi
tzw. wywiadownia gospodarcza...
Później
nadchodzi czas na analizę biznes-planu. Część technik już na
blogu opisałem, inne pojawią się niedługo :). BP trzeba umieć
czytać ze zrozumieniem, i odnaleźć w nim potencjalne problemy,
miejsce dla siebie, i miejsce dla kolejnego inwestora – czyli
przygotować strategię wyjścia.

Krok
IV: magiczna trójca
Czyli
'negocjacje' z księgową, prawnikiem, i przyszłą inwestycją
obejmującą przede wszystkim wysokość wkładu i formę prawną
zaangażowania. Jedni wybierają spółkę cichą, inni komandyt.
Przestraszeni wolą płacić ZUS w spółce z o.o., głupi oddają
pieniądze bez 'papierka'...
Jest
jeszcze wiele rozwiązań pośrednich, np. inwestycje tzw. półpiętra
(mezzanine) czy Asset Purchase,
jednak umówmy się – kiedy w grę wchodzą kwoty mniejsze niż 50
000 złotych nie ma powodu, żeby sprawy przesadnie komplikować. I
ewentualnie straszyć księgową ;).
Break:
jak to było naprawdę...
Kiedy
skończyły się już podchody i umizgi związane z 'zapoznawaniem'
się i porównywaniem doświadczeń, planów, etc. - można było
przejść do sedna. Jako, że firma działała w inkubatorze z
dostępem do danych nie było problemów. Szybko zbadałem branżę i
okazało się, że... należy się natychmiast wycofać z aktualnego
profilu produkcji i modelu biznesowego.
Marek,
jak każdy początkujący przedsiębiorca, chciał wprowadzać na
rynek towar wysokiej jakości. Jakość = koszty →
wyższa cena. Taka logika sprawdza się, kiedy sprzedajemy produkty,
które mogą służyć podkreśleniu statusu: płaszczyki, które
mają wyglądać jak drogie płaszczyki, czy okulary, na których
chińskie dziecko wymalowało napis 'ARMANI'. Jednak w przypadku
przedmiotów, które produkował Marek, ich jakość nie miała dla
klienta żadnego znaczenia.
Rozpoczął
się więc żmudny proces 'podsuwania' mojej inwestycji myśli o
zmianie profilu produkcji. Kto dużo przebywał z przedsiębiorcami
ten wie, że posiadają oni wszelkie możliwe patenty na prawdę i
'wszystkowiedzenie', dlatego też nie można mówić im wprost o
potrzebie zmian :).
'Test
pożyczki' wypadł znakomicie. Umówiliśmy się, że kupię bardzo
potrzebną Markowi maszynę i wypożyczę mu 'własny' sprzęt. W ten
sposób zyskałem materialne zabezpieczenie operacji. Jednocześnie
firma, w którą miałem zamiar zainwestować natychmiast zwiększyła
zatrudnienie i możliwości produkcyjne.
A
ja przekonałem się, że mam do czynienia z poważnym facetem. Teraz
nie zostało nam już nic innego niż wyrejestrować firmę z AIP i
podpisać trochę papierków...
Krok
V: biznes-planowanie
Człowiek,
w którego zainwestowałem, miał wiele chorób polskiego
przedsiębiorcy, ale tą, która mnie najbardziej wkurza jest choroba
'biznesplan mam w głowie'. Czyli biznes-planu brak.
Zaczęły
się więc wycieczki na imprezy targowe, spotkania, analiza
konkurencji i godziny telefonicznych rozmów z hurtownikami. Tydzień
wytężonego główkowania, liczenia – i kłótnia z moją
dziewczyną: mam głupi zwyczaj zapisywania wszystkiego co ważne na
drzwiach. Czasami bez kartki pod spodem ;).
Nie
jest ważne z punktu inwestora, żeby postawić na swoim – ważne
jest, żeby firma się rozwijała prawidłowo. Wyliczenia
wyliczeniami, ale Marek 'wiedział lepiej'. Zaproponowałem więc
rozwiązanie eksperymentalne: wprowadzimy 3 linie jakościowe
produktów 'i zobaczymy'...
Po
miesiącu jasne było, że jeśli sezonowość jest mniejsza niż
50%, to jedynym, co się opłaca produkować, jest bezjakościowa
tanizna.
Łącznie
półtorej miesiąca po rozpoczęciu inwestycji biznes-plan został
napisany niemal w całości od nowa.
Krok
VI: wdrożenie
Kiedy
inwestujesz, punktem skupienia Twojej uwagi powinna stać się tzw.
ekonomia skali i jej wykorzystanie. Po to w końcu przedsiębiorca
zabiegał o Twoją uwagę, po to oddajesz swoje pieniądze – aby
firma rosłą w siłę.
Kiedy
poznałem Marka był garażowym producentem 'czegośtam' sprzedającym
wyłącznie przez Allegro. Nie miał nawet logo, choć działał już
od 12 miesięcy. Dla ekonomii skali ważne było wszystko: zbudować
markę, rozpocząć bezpośredni import półproduktów, zwiększyć
możliwości produkcyjne i zatrudnienie, zbudować nowe kanały
sprzedaży.
Tak,
wróciłem do pracy nad grafiką :). Katalogi, strona, listy
sprzedażowe i ofertowe, próbki. Kolejny tydzień i byliśmy gotowi.
Jak wiadomo sprzedaż jest matką biznesu, więc musiałem też
dołożyć swoje '3 grosze' do akcji akwizycyjnej.
Break:
rzecz o relacjach...
Na
początku przyjemnie łechtało moją próżność, kiedy Marek
uważał mnie za obowiązkowy mebel w każdych negocjacjach. Musisz
sobie jednak zdać sprawę, że poważna akcja akwizycyjna B2B to
kilka tygodni siedzenia w samochodzie, jedzenia w samochodzie,
przebierania się w samochodzie, i spania w byle wsiowych motelikach.
Odechciewa się.
W
inwestowaniu pre-IPO nie chodzi o to, żeby uczynić z kogoś swojego
podwładnego, swoją kopię, bądź go po prostu od siebie uzależnić.
Doradztwo, czy też coaching, jest ważnym elementem takiego
działania, więc staraj się go wykorzystać właściwie.
W
naszym wdrożeniu wszystko wyszło niemal idealnie, zgodnie z planem.
Najdotkliwszym odstępstwem okazała się współpraca z największym
polskim sprzedawcą detalicznym – nie udało się sprzedać im
naszych produktów pod naszą marką... ale produkujemy ich markę
własną. Zyskaliśmy w zamian ogromne wsparcie w postaci
doświadczenia pracowników tej firmy, dzięki któremu udało się
przeprojektować niektóre produkty i obniżyć ilość reklamacji do
0,4%.
Krok
VII: strategia wyjścia
Nawiązując
do pytania Tada Witkowicza: nie chcę mieć firmy, chcę mieć
pieniądze. Dlatego też potrzebowałem sensownej strategii wyjścia.
Po
pierwsze: strategia wyjścia musi definiować moment sprzedaży
udziałów. Najlepiej – w początkowych momentach nowej, udanej
akcji akwizycyjnej. Jeśli zechcesz sprzedać udziały zbyt późno,
oferta nie będzie zbyt atrakcyjna, bo nie będzie oferowała
oczywistych zysków. Jeśli zbyt wcześnie – będzie zbyt
ryzykowna.
Po
drugie: strategia wyjścia musi definiować typ inwestora, który
odkupi Twoje udziały (target). Co innego oferuje się prywatnym
inwestorom, co innego funduszom (najczęściej pre-giełdowego
gotowca), a jeszcze co innego zagranicznej czy korporacyjnej konkurencji. Pod uwagę trzeba też brać oczywiście profil
działalności inwestora i jego dostępność (czytaj: znajomości).
Moja
strategia wyjścia musiała zrealizować się w tym miesiącu: firma
rozszerza zakres działalności o nowe produkty, hurtownicy i
detaliści reagują pozytywnie na ceny (niskie), konsumenci reagują
pozytywnie na jakość (jeszcze niższą)... A kolejny ważny krok w
biznes-planie to eksport do krajów niemieckojęzycznych – czyli
coś, o czym nie mam zielonego pojęcia, i czego nie udźwignę.

Break:
coś, co trudno niektórym zrozumieć
Ostatnio
często (szczególnie podczas zjazdów ASBIRO) ludzie zadają mi
pytanie o sensowność sprzedawania 'kury, znoszącej złote
jajka'. Irytujące.
Otóż: chcę zostać inwestorem po to, by lewarować kapitał, nie ludzi.
Gdybym szukał idiotów, którzy będą na mnie harować całe życie,
zostałbym MLM-owcem albo 'prywaciarzem'. Uważam, że postąpiłem
słusznie i etycznie – podzieliłem się z przedsiębiorcą jego
ryzykiem i obowiązkami, za co dostałem odpowiedni kawałek tortu.
---
Ojoj,
chwila przerwy od pisania i znów mi się stutysięcznik sypie ;). W
tym momencie przerwę wywód – a na dokończenie, czyli narzekanie
na moje inwestycyjne problemy, zapraszam w najbliższy weekend.
*
W tym wpisie, tak jak i w poprzednich, nie ma nazw ani danych, a
Marek wcale nie ma na imię Marek - dbam o prywatność ludzi, z
którymi pracuję.
---
Tak
więc moja blogowa nieobecność związana była przede wszystkim z
zamykaniem ostatniej inwestycji. Garstkę stałych czytelników
przepraszam, ale poprawy nie będę obiecywał, nie wiedząc co mnie
jeszcze czeka ;).
Będę
wdzięczny za wszystkie pytania i komentarze, jak zawsze :).