Podoba Ci się ten blog? Chcesz być na bieżąco z nowościami - subskrybuj kanał RSS... Co to jest RSS?

wtorek, 18 stycznia 2011

Czego nie nauczyli Cię na studiach (a powinni)

Już od dawna wiadomo, że studia same w sobie nie przygotowują do dorosłego życia. W naszym społeczeństwie, pomimo tej wiedzy, ciągle przeważa przekonanie, że wyższe wykształcenie lepiej mieć... Gdzie leży błąd? I czy w ogóle jest tu jakiś błąd? Jak wykorzystać te 5 (czasem 3) lat, żeby zdobyć: i wykształcenie, i przygotowanie do szczęśliwego życia?

O tym, że warto studiować już pisałem w artykule o 'darmowych okazjach do pomyłek' i organizacjach studenckich. Dla studiów można znaleźć setki 'zastosowań': służą do imprezowania, poznawania nowych ludzi, czasem podróżowania za granicę za cudze pieniądze... Studia pełnią też rolę wizerunkowego dowartościowania – stąd mamy choćby 'doktora' Jana Kulczyka. Ale z drugiej strony zawsze zostaje niedosyt: dziesiątki przedmiotów realnie niezwiązanych z zawodem, który chcesz wykonywać zabierają czas, który można wykorzystać lepiej...

Psychologia
Jednym z najważniejszych przedmiotów, jakich brakuje w programach studiów, jest psychologia. Bardzo często, nawet jeśli jest, to prowadzący zabiera się do tematu od d* strony. Jak wiadomo (stereotyp potwierdzony dziesiątkami obserwacji) na psychologię idą ludzie, którzy mają problemy sami ze sobą. Prawda jest jednak taka, że prędzej czy później, każdy z nas będzie miał problemy ze sobą i z innymi.

Jak przeżyć i zrozumieć śmierć osób bliskich, budować związek i rodzinę, relacje z dziećmi, starość – tego nie nauczą Cię na studiach. Ale zanim przejdziesz do praktyki całkiem rozsądnie byłoby poznać 'teorię' (bądź teorie, niestety psychologia sama nie wie, co wie) i cudze doświadczenia.

Braki w edukacji psychologicznej są na tyle dostrzegalne i poważne, że stały się już nie niszą, a dziurą rynkową: masa wszelkich maści magików od NLP i 'prawa przyciągania', wróżek, trenerów i coachów, i innych przyjaciół za pieniądze rozprzestrzenia się po kraju niczym epidemia. I niestety, zgodnie z kopernikańskim prawem: zły pieniądz wypiera dobry. A co najgorsze: pomagają w tym 'unijne' pieniądze...

Ekonomia
To drugi z ważnych przedmiotów, którego na studiach nie uczą tak, jak powinni. Brakuje nam ekonomii, która pozwala zrozumieć, że nie ma 'unijnych' pieniędzy, są tylko odebrane komuś w innym państwie (przez unię). Nie ma 'państwowych', 'społecznych', nie ma charytatywności i innych 'darmowych obiadów'. Ale i to nie jest najważniejsze w braku wiedzy ekonomicznej...

Największą porażką życiową ludzi po studiach okazuje się zderzenie z bankami. Pożyczki, kredyty, i nieumiejętność policzenia procentu składanego 'bo jestem humanistą'... Dobrze, że mamy Marka Budzyńskiego, który za upośledzonych matematycznie liczy, co się opłaca, a co nie. Bo, jak Marek zresztą sam dowiódł, na 'profesjonalnych' dziennikarzy nie możemy liczyć. Ale i tak, ekonomia uczy: najlepiej liczyć na siebie.

Znajomość ekonomii to też rozumienie rynku: bezsensu ZUSu czy katorgi małego i mikro-przedsiębiorcy, sztuczek marketingowców i pospolitych wyłudzaczy. Jestem przekonany, że gdyby pracownicy etatowi wiedzieli ile rzeczywiście co miesiąc zabiera im państwo (nie tylko ZUS i US, ale też Vat, akcyza, opłata klimatyczna) zmienili by przedmiot swoich narzekań.

Nieznajomość ekonomii = niezła nisza. Po pierwsze dla manipulantów, wszelkiej maści pośredników handlowych, MLMowców, przedstawicieli funduszy inwestycyjnych i bankowców. Ale jest to też nisza dla ludzi dających ekonomicznie upośledzonym dobrą wartość, jak rzeczony Marek B. ( ;D ) czy twórcy Kontomierza.

Prawo
Znajomość prawa w naszym społeczeństwie jest odwrotnie proporcjonalna do poziomu jego wykształcenia. Często zwykły złodziej sklepowy wie więcej o swoich prawach niż doktor matematyki. Nawet najbardziej przyjazne każdemu prawo konsumenckie jest nieznane (i dla tego też nie respektowane).

Najczęściej osoby przychodzące do mnie po radę (lub pieniądze) w sprawie własnej firmy pytają o prawo podatkowe i kodeks spółek handlowych. Jedyne, co ich napędza to strach przed skarbówką. Dziwne w tym jest dla mnie tylko to, że z podatkami nie ma co się bać, że zapłacisz ich za mało – są do tego specjalnie powołane watahy kontrolerów, żeby 'dbać' o Twój dorobek. Prawdziwym wyzwaniem jest optymalizacja podatkowa, czyli taka znajomość prawa, która pozwoli Ci zachować więcej wyników Twojej pracy.

A nawet, jeśli nigdy nie założysz swojej firmy – znajomość prawa będzie dla Ciebie kluczowa. Żeby nie dać się wykiwać nieuczciwemu pracodawcy na setnej umowie na czas określony, żeby zrozumieć różnicę między zaliczką a zadatkiem, żeby nie płacić podatku od darowizn... Żeby czuć się pewnie stawiając swój podpis na jakimkolwiek papierze czy niosąc buty do reklamacji.

I nieznajomość prawa jest również dobrą niszą. O ile wprost, dzięki istnieniu mafii zwanej palestrą (mafia to w rozumieniu nauk społecznych symbiont państwa), ciężko jest przebić się na tym rynku, o tyle zawsze można dostarczyć ludziom dużą dawkę wiedzy pośrednio. I tak osobiście polecam Ci newslettery serwisu eGospodarka i Inforu.

Uczę się sam
Kiedyś powiedziałem profesorowi po wykładzie, że gdyby uniwersytet działał na wolnym rynku poszedłbym do sekretariatu po zwrot pieniędzy za jego 'odwaloną' pracę. Profesorek opowiadał dowcipy przez cały wykład, po czym podał 4 pozycje książkowe 'z dzisiejszego tematu'. Jego zawód nazywa się 'nauczyciel akademicki', więc oczekiwałem, że będzie czegoś uczył...

I tak przekonałem się, że na studiach uczę się sam (to było dawno temu). Na studiach, jeśli już podpowiedzą Ci coś przydatnego, to tylko przypadkiem (to się nazywa wypadek przy pracy). Wiedzą to choćby Ci, którzy chcieli się nauczyć języka obcego na lektoracie.

Dlatego też nie ma co czekać, narzekać, szukać 'smaku' w czasie studiów. Trzeba samemu zadbać o to, żeby nie być jednostką upośledzoną ekonomiczne, prawnie, czy w kompetencjach społecznych. I warto na to poświęcić godzinę tygodniowo, żeby 'studiować' rzeczy przydatne w życiu :).


Nie wiem, o co Cię zapytać. W zasadzie z moimi tezami można się zgodzić, albo i nie – w obu przypadkach będę wdzięczny za argumenty ;)...

10 komentarzy:

  1. Jak dla mnie, wystarczy skończyć prawo i ekonomię, przeczytać psychologię rynków finansowych i pozamiatane :) Wiem coś o tym...

    Skecze na wykładach są immanentną częścią studiów, czasami profesorowi nie pozostaje nic innego. Są oczywiście różni, ze swoich szacunków mogę przyjąć, że około dwóch trzecich (zależy od uczelni, oczywiście) z nich to są prawdziwi fachowcy. Z tych dwóch trzecich co czwarty to pierwsza klasa krajowa.

    Tak BTW, co studiujesz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Psychologia rynków finansowych nie pomoże niestety zbudować dobrego związku [co najwyżej wykupić dobry kontrakt ;)] ani wychować dzieci... Ale co racja, to racja.

    Skończyłem politologię (5 lat), zrezygnowałem z zarządzania, teraz jestem na dziennikarstwie [ale na specjalności, powiedzmy, 'wizerunkowej'] :P. I zastanawiam się nad doktoratem, raz już odmówiłem i teraz pewnie sam się będę musiał starać :/...

    OdpowiedzUsuń
  3. E, to moja edukacja nie byla taka zla. W liceum mialam podstawy ekonomi, wg amerykanskiego programu. Przynajmniej nauczylam sie duzo pozytecznych zwrotow po angielsku. Na SGH byla i ekonomia i prawo itp. Tylko nie takie zyciowe ;-)

    Psychologie mialam na informatyce, nie pamietam nawet jakie byly tematy poruszane. Moje poglady znacznie roznily sie od wykladowcy i skonczylam ze zla ocena ;-) Widocznie nie myslalam tak jak trzeba ;-)

    Nie da sie tak zrobic, zeby studia uczyly wszystkiego, a juz tym bardziej zycia. O wiekszosc rzeczy trzeba zadbac samemu.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Marcin

    A jednak zbudowałem dobry związek i wychowuję dziecko.

    Jak specjalność wizerunkowa, to chyba do rządu, co? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. @Richmond: chyba nawet nikt nie próbował uczyć takich rzeczy w sposób... praktyczny. Więc ciężko powiedzieć tak na prawdę, czy się da czy nie.

    @Naokoło Wieży: w takim biznesie jak polityka (i w każdym innym showbiz) lepiej jest być 'tym z tyłu'. I tym się zajmuję już od jakichś 4 lat (oczywiście poza masą innych cudów).

    Gratuluję udanego związku! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Taka prawda. Cokolwiek byś nie studiował zawsze będziesz mieć niedobór wiedzy. Mi się udało o tyle szybciej przyswoić extra wiedzę, dzięki temu, że popracowałem trochę tu, trochę tam. Co prawda kokosów z tego nie było, za to ilość informacji jakie pozyskałem z tych źródeł zaoszczędziły kilka lat samodzielnej nauki.

    Po studiach ekonomicznych (to studiuję i nie będę się wypowiadał co do innych kierunków) oprócz kilku wykładowców-praktyków nikt nie przekazał żadnych użytecznych informacji. NIKT.

    @ Naokoło Wieży. NA jakiej uczelni studiujesz/studiowałeś?

    OdpowiedzUsuń
  7. @Habitus

    UMK Toruń, ale to było jakiś czas temu. Sytuacja mogła ulec zmianie.

    OdpowiedzUsuń
  8. A jak się studiuje za cudze pieniądze? Bardzo mnie ciekawi ta kwestia:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mało precyzyjne pytanie :P

    1. Jak mi się studiuje? Świetnie :). Choć nie do końca za cudze, bo podatki też płacę :D.

    2. Jak się studiuje w ogóle - w znaczeniu: jak to zrobić? Iść na studia dzienne na uczelnię 'państwową'. Podatnicy już tam opłacili profesorskie uposażenie. W końcu za studia 'prywatne' płaci się z własnej (matczynej?) kieszeni.

    OdpowiedzUsuń
  10. Miałem na studiach przedmioty takie jak "Aspekty prawne pracy inżyniera" czy "Podstawy zarządzania jakością". Jak ktoś chce i czuje że mu to potrzebne, to i tak się nauczy.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...