Było
już słodko i miło, czyli o zarabianiu. A teraz będzie jęk, płacz
i zgrzytanie zębów ;). Jak przystało na porządny dziennik inwestycyjny, po odpowiedzeniu sobie na pytanie 'dlaczego zarobiłem?'
w poprzednim poście, nadchodzi czas na inną zagadkę: dlaczego straciłem?
Dlaczego nie zyskałem więcej?
Inwestycje
pre-ipo nazywane są często 'smart capital'. Tydzień temu udało
się trochę polansować, ale nadszedł czas na kubeł zimnej wody –
'capital' może i jakiś został, ale 'smart' to ja nie jestem... Ten
wpis będzie analizą tego co złe, głupie i bezmyślne w moich 3
ostatnich inwestycjach w horyzoncie 12-18 miesięcy.
Lekcja
1: Przyjaźń i pieniądze raczej nie idą w parze
Tak.
Ile razy ja to powtarzałem? No to mam za swoje. Czasami odczuwam
głupią pokusę przetestowania reguł, którym najwyraźniej nie do
końca ufam (a co?, do odważnych świat należy!). Zainwestowałem w
pomysł człowieka, którego znałem od kilku lat (przez pewien czas
widywaliśmy się nawet kilka razy dziennie)...
W
ten sposób dałem się wciągnąć w inwestycję, której
podstawowym zabezpieczeniem było 'no przecież mnie znasz'. Był też
biznesplan z dziedziny, o której mam raczej blade pojęcie –
budowlanki. I ciekawe doświadczenie, czyli równolegle prowadzony
drugi projekt z 'inwestorem'.
Na
szczęście nie zgłupiałem do reszty i inwestycję zacząłem od
pożyczki. 3 miesiące, 5%, na 'papier'. Pieniądze zostały
przeznaczone na zakup maszyny, która była podstawą biznesplanu.
Trzy miesiące minęły... i nic.
Minął
rok. Prośbą, groźbą i graniem na flecie udało mi się odzyskać
5% zainwestowanego kapitału. W ramach zwrotu z inwestycji dostałem
za to tony bajkowych e-maili z czymś, co jest tak naprawdę próbą
manipulacji moimi emocjami: opowieściami o tym, jak to setki
pracowników stracą pracę a ich rodziny pójdą na bruk, bo 'ja'
domagam się zwrotu moich pieniędzy.
Strasznie
zły ze mnie człowiek. Gdybym jeszcze nie wiedział, jak się ma
druga firma...
Lekcja
3: nie warto być 'tym drugim'
Tak
brzmi morał powyższej, ale i kolejnej historii. Moja pożyczka w
budowlance była 'przybudówką' do pierwszej, dużej inwestycji. W
kolejnej było podobnie. Tym razem zainwestowałem w najprostszy
biznes na świecie: handel. W osobę z kilkuletnim doświadczeniem. W
osobę prowadzącą sklep. I tu jest haczyk ;).
Pożyczka
była jak zawsze obliczona na 10% tego, co wydawało mi się rozsądną
potrzebą. Miała być spłacona po 6 miesiącach z procentem
dublującym ówczesne oferty banków. Została spłacona po 15
miesiącach z jeszcze wyższym procentem (czyli mogę być
zadowolony).
Wszystko
zeszło tak długo z prostej przyczyny: kłopoty. Wyjątkowo marne
obroty w sklepie i przyrost stanu rodzinnego każdego rozsądnego
człowieka skłaniają do przyjęcia postawy defensywnej. Kto wtedy
myśli o ryzyku inwestycyjnym?
Lekcja
4: czy powinienem naciskać?
Plan
inwestycyjny zawierał dwa (z mojego punktu widzenia) bardzo ważne
cele: zatrudnienie sprzedawcy w sklepie i pozyskanie handlowca dla
nowej oferty. Dokładnie zaś – pozyskanie dwóch i pół
handlowca, licząc zwolnionego z obowiązków właściciela sklepu
:). Koszt operacji – około 4 000 brutto miesięcznie. Porównując
koszt z opisaną powyżej sytuacją zauważysz pewnie powód
niepowodzenia.
Pytanie
jakie sobie zadaję, brzmi: jakie zaangażowanie powinienem wykazać
w tej sytuacji? Biorąc pod uwagę, że była to pożyczka – w
zasadzie nie powinienem się odzywać. Taki zresztą jest też cel
'testu pożyczkowego', aby sprawdzać inwestycję jako niezależną
działalność. W grę wchodziła też sytuacja prywatna, rodzinna - a mi przecież nic do tego.
Temat ciągle pozostaje otwarty, bo konkurencja śpi.
Lekcja
5: zdekoncentruj się
Trzecia
inwestycja, to właśnie ta opisana przed tygodniem. I ta dziwna rada
'dekoncentrowania się' dotyczy jej w szczególności.
Kiedy
pierwsze dwie pożyczki stawały w miejscu sprawa ostatniej
inwestycji nabrała rumieńców. Zaczęły się spotkania, telefony,
wyjazdy, ruszył excel i photoshop. W pewnym momencie zaczęła
zajmować sporo czasu, więc trzeba było 'obciąć' ilość czasu
dostępnego na inne działania. Najbardziej zmieniła się struktura
networkingowa. Zamiast kręcić się wokół początkujących
przedsiębiorców i instytucji ich zrzeszających wylądowałem znów
wśród 'biznesmenów'.
Jakie
są skutki? Teraz, kiedy wszystkie trzy inwestycje uważam za
zamknięte muszę wracać do starych kontaktów, co zajmie sporo
czasu i energii. Oczywiście łatwiej podgrzewa się stare kontakty,
niż nawiązuje nowe, ale...
Przesadna
koncentracja na aktualnych zadaniach nie sprzyja osiąganiu
długoterminowych celów. Zez jest pożądany: jedno oko na 'teraz', drugie na 'jutro'.
Lekcja
6: niebezpieczeństwo sukcesu, czyli nie ma róży bez ognia
Inwestycja
z poprzedniego wpisu nie tylko dała zarobić, ale też przysporzyła
sporo zmartwień. Może to zabrzmi głupio, ale wzrost pojawił się
zbyt szybko. Mój udział w tym przedsiębiorstwie przewidziany był
na 24 miesiące, ale biznesplan został zrealizowany dwa razy
szybciej.
Dlatego
też 'wypadłem z obiegu' inwestycyjnego. Teraz pozostaję w stanie
drażliwej nadpłynności. Na giełdę nie mam ochoty ruszać choćby
dlatego, że uważam się na takie ruchy za głupi – patrzę na te
słupki, i nic a nic w nich nie widzę. Bankom, a raczej rządowi,
nie opłaca się już powierzać oszczędności. A inflacja (znów
rząd) swoje zżera.
Inna
konsekwencja jest jeszcze bardziej bolesna...
Lekcja
7: mieszka tu jakiś cwaniak?
Pamiętasz
jak kończy się ta kwestia? 'Pan daje piątaka, a cwaniak
trzydzieści!'. Oh tak, skarbówka ukarze mnie za moją ciężką
racę.
A
wszystko dlatego, że spodziewając 'wypłaty' dopiero za 2 lata
wyrejestrowałem działalność gospodarczą. To oznacza, że będę
musiał nieźle się nagimnastykować, żeby wyrobić odpowiednie
straty do końca tego roku.
Oczywiście
mogę otworzyć natychmiast kolejną JDG i kupić 'na firmę' kilka
samochodów, ale nie będzie to żaden rodzaj uzasadnionych
ekonomicznie kosztów. A już na pewno nie będą to koszty
zbliżające mnie do założonego celu.
Anyway
W
pewien sposób kompromitacją jest stwierdzenie, że moje błędy
wynikają z faktu, że nie stosuję się całkowicie do przyjętej
wcześniej strategii. No cóż, pewnie wiele jestem w stanie wymyślić
na swoje usprawiedliwienie, ale co to zmieni?
Odpowiadając
na pytanie dlaczego zarobiłem, przyznam, że udało mi się trzymać
strategii, a przede wszystkim 'testu pożyczkowego'. Kiedy straciłem,
to dzięki temu działaniu – też niewiele. Ale mój zysk skarbówka
obetnie dzięki wydatnemu ubytkowi w strategicznym rozumowaniu.
A teraz...
Inne,
równie ważne pytanie brzmi: co dalej? Na pewno nie zaprzestanę
inwestowania w cudze firmy. Jednak wiele się zmieni, bo już za
kilka miesięcy skończę studia, i pomimo 8-letniego 'doświadczenia'
w tej działalności nie będę już wracał na uniwersytet ;). Nie
uważam się też za osobę na tyle szaloną, by rozpoczynać na nowo
przygodę z własną firmą.
Kiedy
myślę o swojej przyszłości, poza oczywistymi refleksjami na temat
poszukiwania pracy, do głowy przychodzi mi szalony pomysł. Odłożyć
jakąś drobną kwotę, powiedzmy 15 000, i uruchomić mini-konkurs
biznesplanów, choćby za pomocą tego bloga.
Pomysł...