Kilka
dni temu kolega prowadzący bardzo atrakcyjny dla klienta i coraz
zdrowszy biznesowo sklep z radością oznajmił mi: zaraz zobaczysz,
jakie cudo niedługo dni będę miał w ofercie. Kontrahent zapewnia
– bebechy od świetnego producenta, montowane w Polsce, sensowna
cena. Chyba jestem strasznie złośliwy, bo w 10 minut znalazłem
'cudo' na Alibabie. Chińskie, dolar za sztukę, akcesoria gratis...
Od lat
przedsiębiorstwa w indeksie zaufania społecznego plątają się
gdzieś w dole tabeli między urzędami a sejmem i senatem. Stała
grupa ponad 40% ankietowanych przez CBOS twierdzi, że zaufanie
między kontrahentami źle się kończy. Skąd się biorą takie
kwiatki? Pewnie część możemy zawdzięczać komunistycznej i
'prywaciarskiej' spuściźnie lat '80-'90, ale miejsce między
zawodowymi rabusiami i kłamcami chyba zapewniliśmy sobie sami...
Biznesowa
nerwica
Kilka
tygodni temu pisałem o psychologicznej ułomności dzisiejszego świata: oczekiwaniu natychmiastowego efektu. Tej nerwicy podlegają
wszyscy przedsiębiorcy, a w szczególności Ci, którzy zamiast
podejścia marketingowego wybierają akcje akwizycyjne.
Akwizycja
jest sama w sobie obarczona piętnem natychmiastowych efektów,
niektórzy sprzedawcy nawet nieświadomie przechodzą od
'koloryzowania' do kłamstw. Ale są i tacy, którzy z dniem startu
wpisują je w swoją strategię.
Facebook?
czy nie facebook...
Jeden
z moich znajomych, który również oszukuje swoich klientów co do
pochodzenia chińskiego produktu (ustawa o przeciwdziałaniu nieuczciwej konkurencji – 2007) tłumaczy się albo znikomym
znaczeniem tego faktu (!) dla odbiorcy końcowego, albo i branżą, w
której wszyscy łżą jak psy.
Czasem
też zdradzi swoją motywację – bo facebook tak szybko, łatwo, i
ściema i oszustwa (wobec wspólników) też... Co ciekawe: tak samo
tłumaczą się importerzy chińskich zegarków, butów, wszelkiego
shitu.
Zapominają
o wielu szczegółach: FB nie oszukuje klientów, FB nie powstał
wczoraj (wbrew pozorom, bo biznes zaczął się od FaceMash), FB
korzystał z dźwigni (pieniądze inwestorów). Tak, to trzy
podstawowe różnice między ich 'biznesami' a FB.
A tak
przy okazji: FB to produkt dojrzały, niedługo dorówna mu Pinterest
i będzie się działo... :)
Zmieńmy
branżę
i
zajmijmy się usługami. Tu dopiero kłamcy mają pole do popisu!
Kolejny znajomy: przeprowadził w życiu dwie kampanie na FB dla
podmiotów komercyjnych, z czego za jedną mu zapłacili. Nazywa
siebie 'ekspertem od mediów społecznościowych', prowadzi
szkolenia, webinary i inne cuda.
Następny:
4 (kalendarzowe) lata temu dołączył do grupy ludzi, z którymi
przygotował ze trzy kilkugodzinne szkolenia w pierwszym roku, dwa w
kolejnym, i chyba nawet z jedną kilkugodzinną pogadankę
przeprowadził osobiście. Pisze o sobie – 'ekspert, od 4 lat
organizuje i prowadzi szkolenia (…)'.
Z dupy
(za przeproszeniem) internetowi eksperci
Jeśli
kiedyś uczyłeś młodszego brata wiązać buty, to w internecie
masz prawo nazywać się ekspertem od coachingu i ternerem!
Ta
dewaluacja eksperckości ma przyczynę w postrzeganiu
przedsiębiorczości przez pryzmat lansu. Jak w debiutanckim rapowym
teledysku: tanie białe dziwki, kserowane dolary i limuzyna z
wypożyczalni. A zamiast koki – beznikotynowa tabaka.
Przecież
niefajnie być gościem, który robi fajne i ciekawe szkolenia.
Niefajnie być gościem, który sprzedaje fajne, chińskie, ale dobre
/ wytrzymałe / ładne buty. Prawda jest niefajna, lepiej pchać w
buty słomę. I nazywać to PRem, marketingiem...
W
internecie jeszcze łatwiej – w końcu nie musisz patrzeć
okłamywanemu prosto w oczy. A kto da się nabrać, ten sam sobie
winien. Jak mawiają bracia zza wielkiej wody: 'There's a sucker born
every hour!'.
Czy aby na pewno biznes ma krótkie nogi?
Rynek
kształtują w końcu dwie siły, w tym popyt. Francuz czy nie
Niemiec nie kupiłby kiełbasy złożonej z solanki, wody i bułki
tartej (która też jest nie z bułki, a z chleba). Polak wie, że
reklama kłamie... i robi to, co reklama mu podpowiada. Bo to nie
produkt, a właśnie reklama odpowiada na zapotrzebowanie klienta.
Na tym
blogu dawno temu udało mi się popełnić wpis, którego tytuł ma 2
części: 'jak łatwo i szybko zarobić' i 'tajemniczy klient'. Jest
to mój najpopularniejszy wpis wszech czasów. Zgadnij, z którego
zapytania trafia tutaj 80, a z którego 20% czytelników? (Pareto się
w grobie przewraca)
Artykuł
286 kodeksu karnego – wyłudzenie. Szkoda, że nie ma artykułu
'wyłudzenie na własne życzenie', byłby ciekawy. Lata
'kapitalizmu' za nami, a nie nauczyliśmy się jeszcze, że Get Rich
Quick = Scam.
Jak
sobie radzą uczciwi?
Znam
chłopaków, którzy potrafią prowadzić świetne szkolenia i
warsztaty, mają masę (również międzynarodowego) doświadczenia,
budowali biznes już na studiach, a niedawno w akcie desperacji
trafiła im się nawet franczyza. Niestety są systemowo wadliwi –
nie potrafią kłamać.
Na
każdym niemal rynku, za jaki się wezmą, oddają pole domorosłym
'ekspertom' z czteroletnim 'doświadczeniem' i JDG za pieniądze nie
klientów, a mitycznej 'Unii'.
To
częsty problem ludzi kulturalnych i inteligentnych: szacunek do
innych.
Kiedy
wejdziesz między wrony...
Oczywiście
da się zarabiać w Polsce uczciwie, dostarczać klientom prawidłową
i szczerą informację, płacić podatki na pomoc sierotom i ubogim.
Tyle tylko, że to sposób, który kosztuje więcej czasu, nerwów i
pieniędzy. I nie zawsze się udaje.
A
pozostaje niesmak, i pytanie, które zadaliśmy sobie z kolegą,
który jest inspiracją tego wpisu: jaki interes ma producent i
hurtownik w okłamywaniu detalisty, i czy detalista powinien być z
klientami szczery, taka naprawdę szkodząc firmie, z którą
współpracuje (pośrednio też szkodząc samemu sobie)?
Jednej
odpowiedzi udziela księgowa zasada dyskontowania przyszłości przez
zero (kiedyś o tym napiszę), a drugiej – potrzeba bycia fair z
innymi. Nie są to tożsame odpowiedzi.
Z tego
też względu nie ma dzisiaj żadnej nazwy, staram się też pomijać
szczegóły opisów. Kiedy trafi mi się kolejny networking nie chcę
być pokazywany palcami; lubię, kiedy inni z własnej woli podają mi rękę.
Na
wszelki wypadek jednak proszę – nie nazywaj mnie nigdy ekspertem.
Obiecuję, że się obrażę!
nie wiem po co to przeczytałem ale przyznam że tekst mnie wciągnął ;) Ładnie napisany :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń