Pisanie leadów o kolejnych zjazdach
ASBIRO robi się coraz trudniejsze: za każdym razem fajnie, świeżo,
motywacyjnie. Ale ile razy można pisać to samo o tak odmiennych,
niesamowitych osobowościach? Atmosfery nie odda ani statystyka, ani
blogowe peany... Dobrze, po raz pierwszy nie było aż tak fajnie. Oby: po raz pierwszy, i ostatni.
Bo na wczorajszo-dzisiejszym spotkaniu
znów było 'całkiem-całkiem': Ci, co chcą biznesu etycznego
dostali coś dla siebie, Ci co chcą sprytu i 'cwaniactwa' – też.
Były opowieści o twardych facetach i o żonie księdza, która
zajmuje się rozliczaniem ZUSu. Było ciekawie, choć powoli wkrada
się już zmęczenie. Być może apetyty po wystąpieniach TadaWitkowicza za bardzo urosły?
Sobota
Od Legii Cudzoziemskiej do Ojca
Rydzyka: Paweł Zaremba
W sobotę zaczęliśmy od człowieka,
którego życiorys nie wytrzymał nadmiaru wrażeń – i się
rozdwoił. Dosłownie. Paweł Zaremba ma dwa życiorysy, Legię
Cudzoziemską i pieniądze Solidarności na sumieniu, a do tego –
łeb do interesów.
Jego wystąpienie można podzielić na
dwie zasadnicze części. Pierwsza jest mocno biograficzna, pojawiają
się łzy i historie jak z Hollywood: porwania, wojny, duże
pieniądze i kobiety (chyba już nie takie duże). Poznaliśmy bliżej
firmę Pana Pawła – Indal.
W drugiej części zaczęło się robić
trochę bardziej biznesowo – ale też MLMowo. Z jednej strony
przekaz był prosty: jeśli Cię to nie interesuje, to spoko (twój
problem). Byli zachwyceni tematyką wellness, ale byli też
zawiedzeni.
Wywiadu z Panem Pawłem możesz posłuchać wKontestacji.
Rynki Finansowe: Waldemar Wasik
Na tym spotkaniu już mnie nie było.
Pierwszy prelegent trochę mnie znudził, ale i tak ważniejszy był
stary kolega, który bardzo chciał się spotkać przy jakiejś
szklanej pamiątce z Francji ;). Tak więc kolejny akapit to opinie
zasłyszane:
A opinie nie są pochlebne :(. Koledzy,
których pytałem 'co było wczoraj' odpowiadali 'a weź nie gadaj!'.
Twierdzili uparcie, że byli na prezentacji sprzedażowej, ktoś
chciał im coś sprzedać. No cóż, chyba jednak dobrze zrobiłem,
że odpuściłem sobie to spotkanie...
Waldemara Wasika
również można posłuchać w Kontestacji...
Niedziela
Marcin Osman: Jestem leniwy!
Niedziela zaczęła się od małego
zaskoczenia: miała do nas przyjechać Pani Katarzyna Szafranowska, a
zastaliśmy na sali gotowego do boju Marcina Osmana: specjalistę od
marketingu internetowego, ex-współpracownika funduszu VC.
Od Marcina dowiedzieliśmy wiele na
temat zakładania firmy bez pieniędzy, realizowania celów bez
odpowiadania sobie na pytanie 'jak?', i magii, która nazywa się
'zarządzanie szczęściem'. Było to chyba najbardziej 'doradcze' i
szczerze biznesowe wystąpienie na tym zjeździe.
Marcin to niezły showman, więc było
błyskotliwie, sensownie i 'z jajami'. Dowiedzieliśmy się jak
budować wizerunek ekspercki nie mając wiedzy z danego zakresu i jak
na tym zarobić spore pieniądze. A dokładniej - jak kupić wiedzę, spozycjonować 'eksperckiego' bloga i wozić się po konferencjach na całym świecie za 15 i 4 zera... Jak sam powiedział: 'za plecami
mówią, że jestem bezczelny' – ale ważne jest, kto się śmieje
ostatni...
Z księdza w pastora, z biznesem po
drodze: Andrzej Burzyński
Można popaść w kompleksy: z dnia na
dzień poznajemy osobowości coraz bardziej nietuzinkowe. Andrzej
Budzyński porzucił sutannę... by zostać pastorem. Doświadczenie
zawodowe i zdobyte podczas pracy wolontariackiej i pracy z wiernymi
przekuwa na sukces Instytutu Koah i przelewa na karty swoich książek.
Wystąpienie Andrzeja było przede
wszystkim bardzo przyjazne i to najwyraźniej nie tylko z racji jego
zawodu. Mogliśmy podziwiać fajny mindset w działaniu. Już po raz
drugi trafił nam się inwestor 'nieruchomościowy', poznaliśmy więc
kolejne elementy tej układanki widziane oczyma praktyka.
Biorąc też pod uwagę, że szef
Instytutu Koah zajmuje się przede wszystkim szkoleniami, warto
zauważyć, że realizuje w większości własne autorskie programy.
To ma niebagatelne znaczenie, kiedy zdołasz uchwycić właśnie ten
kreatywny sposób myślenia.
Założyciela Instytutu Rozwoju Osobistego Koah również
możesz posłuchać w Kontestacji... :)
Subiektywnie: daj bałwanowi palec w
sobotę...
Jestem przekonany, że na mój sposób
patrzenia na ostatnie spotkanie wpłynął udział w MBA. W zasadzie
nic mi się nie podobało w sobotę, przez porównanie wszystkiego z
wystąpieniem Pana Witkowicza. Najpierw gość opowiada o tym, jak
ważne jest zdrowie: czuję się jak na kazaniu. Potem wyskakuje z
jakimś MLMem, znów wiem, że to nie dla mnie.
Potem znów ktoś coś sprzedaje: i
tutaj pojawia się refleksja z tylnych rzędów – ludzie zapłacili
(niedużo, bo niedużo, ale zawsze), targają się z całej Polski
nocnymi pociągami i mają prawo oczekiwać czegoś sensownego, a
tutaj usiłuje się z nich wyciągnąć bonus w dosyć banalny
sposób... Żeby było jasne – raczej nie jest to wina ASBIRO, ale
niesmak pozostaje.
… w niedzielę zechce całą rękę
Niedzielne spotkania uratowały trochę
sytuację. Stylu przedsiębiorczości Marcina nie każdy musi lubić,
nie każdy pochwala. Ale szacunek dla osiągnięć trzeba mieć,
trzeba też rozumieć osobowość sprzedawcy. Mi się to wystąpienie
podobało, było szczere i dynamiczne, choć pod koniec też już
naciągane do zegara. Ludzie zaczęli narzekać z innego powodu –
znów zmiana prowadzącego, o której dowiadujemy się w momencie
wejścia na salę.
Popołudniowa sesja też przypadła mi
do gustu. Było sporo merytorycznych podpowiedzi, wyraźna koncepcja,
widać z daleka, że wszystko zostało przemyślane i przygotowane.
Może i trafiały się chaotyczne zdania, ale to chyba trema...
Podsumowując – był to jak na razie
najsłabszy zjazd ASBIRO w jakim brałem udział. Tym bardziej
przykre to doświadczenie, że poprzedni niemal zaowocował już
zapisem na MBA...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz