Wszyscy mają podsumowanie lutego - mam i ja :). Najkrótszy miesiąc w tym roku był dla mnie nadzwyczaj udany w sferze finansowej, trochę słabszy emocjonalnie i tragiczny dla bloga... Jednak nic nie przychodzi łatwo i tak na prawdę wielu moich znajomych dzięki dzisiejszemu tekstowi dowie się 'co u mnie'. Bo pracowałem ciężko i dużo. Ale po kolei...
MAB rlz!
Same powody do zadowolenia: jako freelancer zarobiłem sporo, do tego Simple niedługo zaliczy 16% zysku netto (choć dynamika wzrostów nieco przysiada). Samej wartości netto jakoś spektakularnie nie podbudowałem, ale to ze względu na wydatki - opłata na Kurs Podstawowy ASBIRO i łatanie zdrowia...
Biorąc pod uwagę wyniki finansowe jeden z moich projektów MAB rozłożył na łopatki wszystko, co dotychczas robiłem. Chwaląc się obleśnie powiem, że po zastosowaniu moich rad i restrukturyzacji przedsiębiorstwa jedna z moich inwestycji zarobiła na wszystkie inne, po czym dała jeszcze 100% zysku (3 miesiące planowania i przygotowań, miesiąc implementacji). Stosując na moim portfelu zasadę Pareto powinienem zaprzestać innego inwestowania, ale jest jeszcze za wcześnie na takie decyzje.
bez przesady...
Wiele się nauczyłem w lutym, szczególnie dzięki pracy 18-20 godzin dziennie. Choćby tego, że to niezbyt zdrowe (18 godzin przed kompem to niezły pain in the ass, a dokładnie nieco powyżej ass); okulistka powiedziała 'zapuszczony pan jak bezdomny', ciekawe jak mnie skomentuje ortopeda? Na same okulary rzuciłem 1 300 pln, na plecy ponoć czekają tylko ćwiczenia.
Przede wszystkim zmieniłem klientów, przestałem się nimi przejmować i doradzać za friko - klient nasz pan, jak chce mieć g**no, to dostanie g**no. Powoli oddalam się też od projektów, w które jestem z jakiegoś powodu zaangażowany inaczej niż finansowo. Zdałem sobie sprawę, że od 4 lat nie miałem prawdziwych wakacji ani urlopu, więc w tym roku możesz uznać mnie za niesłowną świnię, jeśli choć na tydzień gdzieś nie wyjadę.
Bloguś mój kochany ;)
Ucierpiał najbardziej - raptem 8 wpisów w lutym, to na prawdę mnie boli. Cieszy zaś powód - zapracowanie, a nie nieróbstwo. Powoli zaczynam zauważać pewne schematy jakimi sam się posługuję w komunikacji, analizuję też i staram się zrozumieć zachowania czytelników. A jak nie rozumiem pytam bardziej doświadczonych.
Dostaję coraz więcej pytań o projekt MAB. I ciągle nie bardzo wiem jak napisać coś, żeby nie napisać za dużo. Na prawdę nie obawiam się żadnej 'konkurencji', raczej puszczania w świat wiedzy zbyt istotnej, aby byle kto mógł z niej korzystać. Żeby się nie przechwalać, albo nie pisać znów postów, pod którymi będę musiał tłumaczyć co mam wspólnego z tematem, wpadłem na pomysł opisania swoich porażek. Mam nadzieję, że nie tylko będziesz miał okazję pośmiać się z mojej głupoty, ale też dobrze zapamiętasz płynącą z niej naukę.
buxy
Jako 'projekt' blogowy miały czekać co najmniej pół roku na podsumowanie - ale jest ono możliwe już teraz. Buxy bez mydlenia ludzikom oczu milionami 'pasywnych' dolarów są bezwartościowym dawcą nadziei i złodziejem czasu. Jeśli chcesz zarabiać w ten sposób, to nie okłamuj samego siebie: nie będziesz zarabiał na klikaniu w reklamy, a na naganianiu na to całych stad baranów. Ja mam po prostu swoje zasady i nie jestem prorokiem - nie opowiadam o pieniądzach, których choćby na własne oczy nie widziałem.
Konsekwencja strategii 'wynajmowania' jest taka: przy wymienianiu poleconych (na OnBux i NeoBux) po 2 dniach bez kliknięć kasy brakło na ostatnie przedłużenie. 'Klikalność' spada do 4 kliknięć tygodniowo, a system mydli oczy dając dodatkowe kliknięcia na dzień lub dwa przed datą ponownego wykupu (przedłużenia). Skutki tego mechanizmu widać na załączonym obrazku. Końcowa skuteczność kliknięć 7-13%, dotyczy to też właśnie wymienionych na 'nowych' refferali.
-
Od razu czuję polemikę Marcina z 'życia z odsetek' (w zasadzie z życia z 'klikania' a nie z odsetek :P ) na plecach. Nie neguję Twojego podejścia i tego co robisz, robisz to prawidłowo i masz rezultaty, za to należy Ci się szacunek, i jeżeli ktokolwiek kiedykolwiek zapyta mnie o buxy wyślę go do Ciebie. Ja po prostu nie współpracuję z firmami, które nie są wobec mnie szczere, mam nadzieję, że to rozumiesz...
-
Na szczęście jestem w sytuacji, w której 120$ wrzucone na tę zabawę z pięty mi powiewa. Projekt zakończony stratą w tej właśnie wysokości.
pępowina i homeopatia
We wstępie napisałem, że miesiąc był 'trochę słabszy' emocjonalnie. Był. Sześciu znajomych odeszło niespodziewanie ze stanu kawalerskiego. Memento mori dla człowieka kochającego wolność. Na początku sam miałem nogi z waty, ale ostatniemu znajomemu w przypływie szczerości powiedziałem 'zawsze to jakaś przygoda'. Przed wakacjami jeszcze pewnie zaliczę tournee weselne. Nie będzie nawet z kim piwa wypić :(.
Ale i tak najbardziej w tym miesiącu zaskoczyła mnie moja własna wrażliwość... na słońce. Ostatnie 6 lat mieszkałem zawsze w dużych pokojach z balkonem i oknami od południa. Teraz mieszkam w małym pokoju z pojedynczym oknem od północy (za to obciąłem koszty stałe związane z mieszkaniem o 36%). Kilka godzin słońca i pozytywnej temperatury - jestem jak nowo narodzony; wiatr i mróz - żyć się odechciewa. A myślałem, że to trafia się dopiero w wieku moich dziadków.
W marzec z tarczą
Skończyłem coachingi i mentoring, teraz muszę przeglądnąć jeszcze raz notatki i przemyśleć wszystko. Powoli rozglądam się za kolejną zabawą MAB (z aktualnych wychodzę w kwietniu i we wrześniu) i jakąś ciekawą małą spółką na GPW. Przede wszystkim jednak zajmę się optymalizacją podatkową i szukaniem dobrego powodu do rozliczania się np. w Nowej Zelandii; nie mam ochoty karmić 'naszych' biurw. Zaczyna się też KP na ASBIRO, z którym wiążę poważne nadzieje. I postaram się kłaść spać przed 24 :).
A jak zapowiada się marzec w Twoim przypadku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz