Podoba Ci się ten blog? Chcesz być na bieżąco z nowościami - subskrybuj kanał RSS... Co to jest RSS?

piątek, 22 kwietnia 2011

Old school hacking, czyli 'współpraca' z urzędami od kuchni.

Nie mogłem się powstrzymać...
Demot by zolty_75
Mali i średni przedsiębiorcy najczęściej narzekają na panującą ich zdaniem biurokrację, ZUS, US, i inne 'biura'. Jest w tym wiele racji, ale też należy pamiętać, że boisko w tej grze jest niemal dla wszystkich takie samo. Ludzkość od zawsze radziła sobie z dziczą z 'innego świata' na dwa sposoby: kijem i marchewką. Ta zasada obowiązuje również w urzędowej dżungli. Dzisiaj opowiem Ci jak przeprowadzać badanie rynku za pomocą ludzi, którym płacisz od dnia swoich narodzin.


Mistrzowie hackingu, jak Kevin Mitnick, twierdzą, że łatwiej jest łamać ludzi, niż hasła. Doświadczenie mówi, że mają rację (wspomnijmy choćby przygody pana Krauzego). Wielcy i średni inwestorzy mogą sobie pozwolić na takie działania, w końcu networking to ich podstawowe źródło przychodu. Jednak 'ustawodawca' pozostawił nam, skromnym szarakom, możliwość. Ta prymitywna możliwość przez hackerów nazywana jest 'brutalną siłą' (brute force)...

Biurwa też klient
Rozmowy z biurokratami to ciekawy sport. Prędzej czy później zaznasz tej przyjemności, dlatego jak w każdej wojence lepiej jest uderzyć jako pierwszy. Podstawą badania rynku przy pomocy networkingu z urzędnikami jest znajomość ich psychiki. Tutaj niewątpliwie przydają się studia humanistyczne i znajomość choćby takich zachowań jak 'wyuczona nieudolność'.

Urzędnicy mają swoje strachy, swoje potrzeby i ambicje. Nieważne jakimi przymiotnikami je dookreślisz. Potraktuj urzędnika jak swojego klienta. Musisz mu dostarczyć jakąś wartość, coś, za co będzie gotów udzielić Ci informacji lub innego wsparcia.

Miej strategię
Zacznij od znajomych, są nie tylko świetnym źródłem kontaktów w urzędach (przy obecnej ilości zatrudnionych tych instytucjach nie można chyba nie znać żadnego urzędnika), ale też świetnym tematem na otwarcie rozmowy. Postaraj się tylko nie 'obrabiać komuś d**y'. Umów spotkanie zaraz po pracy, ale daleko od jej miejsca. Atmosfera urzędu wpycha siano w buty Twojego rozmówcy, a Ciebie może przytłoczyć.

Biurwy lubią druki, druczki, tabele, więc nie targaj ze sobą laptopa – drukuj. Lubią być traktowani jak eksperci, nie pytaj więc o zgodę, pytaj o opinię. Urzędnicy lubią mówić 'nie', więc jeśli już pytasz nieformalnie o zgodę pytaj 'czy nie ma pan nic przeciwko?' (metoda Michela Marbot'a). Na koniec – nigdy nie proponuj korzyści majątkowych; ba, jeśli rozmówca dwukrotnie odmówi Ci 'przyjemności' zapłacenia za jego rachunek – odpuść. Możesz narazić się na oskarżenie o łapownictwo, jeśli biurwa zechce zabłysnąć przed szefem i miejscową sitwą.

Doświadczenie a polityka
W szczególności poszukuj kontaktu ze starszymi biurokratami. Część z nich wykazuje zrozumienie i chętnie pomaga. Inni znów tak świetnie pasują do wszystkich stereotypów, że nie będziesz miał problemu ze znalezieniem przycisku 'play' w ich myśleniu. Starsi urzędnicy nazywają doświadczeniem wiedzę o tym kto, z kim, i pod kim dołki kopie. A nade wszystko – po której stronie stanąć zawczasu. Gdyby tego nie wiedzieli, nie byliby na swoim stanowisku.

Tutaj dochodzimy do kwestii 'powiązań' biznesu i polityki. Prawda jest taka, że nie da się robić sporych pieniędzy bez udziału polityki (przypominasz sobie romans pana Foltyna z PSL?). Jeśli starasz się pracować z daleka od polityki ta sama się upomni o Twoje pieniądze i kontakty. Rozważenie kwestii konformizmu czy etyki pozostawiam Tobie, ja sam nie lubię kłócić się z rzeczywistością.

Wczesne ostrzeganie
Gdybym musiał Cię przekonywać, że warto utrzymywać dobre kontakty z miejscowymi urzędnikami przytoczyłbym przede wszystkim słowa człowieka, którego uważam za jednego ze swoich mentorów – biurwy to najlepszy na świecie system wczesnego ostrzegania. Niemal pół roku przed wyborami samorządowymi wiedziałem kto w Lublinie będzie wice-prezydentem, ile to kosztuje, kogo pobłogosławi Palikot, etc.

Dowiesz się jakie zmiany prawa się szykują, jakie inwestycje, remonty, ograniczenia w ruchu drogowym (cholernie ważne!), kto składa jakie wnioski o pozwolenia. Ale to i tak niewiele – poznasz mnóstwo ciekawostek na temat przetargów, konkursów, zamówień, 'partnerstwa' publiczno-prywatnego, o funduszach skradzionych mieszkańcom 'unii' nie wspominając...

Dzieciaczku... czyli siłą
Moja historia stosowania socjo-techniki opisanej wyżej nie jest tak skuteczna, jak w wykonaniu bogatszych i starszych znajomych. Tak, kwestia wieku i rodzaju inwestycji są kluczowe. Nie dość, że jestem młody, to wyglądam jak gówniarz. Jeśli rozmawiam z kobietami-urzędniczkami najczęściej wszystko jest ok – panie bardzo lubią mi 'matkować'. Ale pracownicy urzędów ozdobieni penisami, kiedy tylko zaczynamy rozmowę, rzucają spojrzenie pod tytułem 'co ty ku**a wiesz o biznesie, masz bogatego ojca, czy co?'.

Dlatego też o wiele częściej jestem zmuszony odwoływać się do metody brutalnego przypominania urzędnikom, że są opłacani z mojej kieszeni. Po wielu ciekawych procesach i wpadkach nasz oświecony 'ustawodawca' wpadł na pomysł napisania niedoskonałej jak zawsze ustawy... I Bogu dzięki. Od 6 września 2001 roku mamy możliwość żądania od urzędników udzielenia informacji na podstawie Ustawy o dostępie do informacji publicznej.

Ludzie listy piszą
Zgodnie z ustawą możesz zapytać o wszystko, co wie urząd, a co nie podlega ochronie informacji niejawnych lub ochronie danych osobowych. Choć nie do końca, jest pewna metoda wyciągnięcia z urzędu danych osobowych za pomocą tej ustawy, ale nie o tym ma być dzisiejszy wpis :). Pamiętaj tylko aby swoje pytania przygotować w jasnej i klarownej postaci, do każdego dołączając zastrzeżenie o dostarczeniu informacji zbieżnych z pożądaną w przypadku braku informacji pożądanej.

Wniosek/prośbę o udzielenie informacji wydrukuj w dwóch egzemplarzach i złóż w sekretariacie odpowiedniego urzędu. Na drugim egzemplarzu poproś o datownik, pieczątkę i podpis urzędnika, który przyjął od Ciebie dokument. Podziękuj i oczekuj na odpowiedź. Urząd musi odpowiedzieć na Twoje pytania; jeśli nie odpowie brak danych musi uzasadnić ewentualnie skierować do innego urzędu, który odpowiednie dane posiada.

Na skróty
Nie będę Cię uczył pisania listu urzędowego, ale podrzucę Ci wstęp i zakończenie takiego listu.
Wstęp:

Na podstawie art. 2 ust.1 ustawy o dostępie do informacji publicznej z dnia 6 września 2001 r. (Dz. U. Nr 112, poz 1198 z późn. zm) zwracam się z prośbą o udostępnienie informacji publicznych dotyczących:

Zakończenie:
Na podstawie art. 12 ust. 2 wyżej wymienionej ustawy proszę o przekazanie informacji w formie drukowanej na adres nadawcy, oraz w formie elektronicznej na adres: login@serwer.pl
Na podstawie art. 15 ust. 2 wyżej wymienionej ustawy proszę o rozpatrzenie mojego wniosku w terminie 14 dni.

Na koniec własnoręczny podpis i gotowe. Jeśli możesz, postaraj się znaleźć umocowanie prawne swojego pytania w innych ustawach. Ja na przykład, kiedy chcę otrzymać wyniki badań natężenia ruchu w danej lokalizacji powołuję się na art. 19 ust. 5 ustawy o drogach publicznych z dnia 21 marca 1985 r. (Dz. U. 04.204.2086 z późn. zm)...

Pamiętaj, że zgodnie z ustawą urzędnicy nie mają prawa uzależniać udostępnienia danych od podania powodu, dla którego o nie pytasz!

Praktyka
Ustawa działa przyzwoicie. Urzędnicy bardzo rzadko odpisują mailem (drogówka chlubnym wyjątkiem), za to listy w miejscu mojego adresu mają adres e-mail. Na szczęście koperty urzędnicy adresują prawidłowo. Termin 14 dniowy nie jest przestrzegany, ale w 3-4 tygodniu od złożenia wniosku powinieneś dostać odpowiedź.

Jak jest z trafnością odpowiedzi? Różnie. Najczęściej jednak jeśli nawet nie dostanę wprost tego, czego chciałem, to jestem w stanie dosyć szybko wydobyć dane z bełkotu samodzielnie. Ciężko spodziewać się, że urzędnicy będą dla Ciebie zarywać noce, aby tylko znaleźć Twoje wymarzone dane. Otrzymasz wypis z tego, co już jest, obróbka należy do Ciebie.

Po co to wszystko?
Chociaż w ustawie jest mowa o tajemnicy przedsiębiorcy, to tajemnica ta nie jest w żaden sposób sprecyzowana. Domyślnie też można żądać wszelkich danych rejestrowych prowadzonych w celach statystycznych. Dlatego też podczas badania rynku nigdy nie spotkałem się z odmową udostępnienia informacji na temat konkurencji (choćby wyciągów z raportów z Monitora B).

Pierwszy przykład praktyczny jest banalny, ale i ważny: natężenie ruchu i charakter tego ruchu ma ogromne znaczenie w poszukiwaniu dobrego miejsca pod biznes usługowy, ale też i pod reklamę (billboard czy akcję ambientową).

Przedszkolny case
Drugi przykład będzie bardziej skomplikowany. Moja dziewczyna od jakiegoś czasu rozmyśla w temacie biznesów przedszkolnych. Badanie rynku polega na zapytaniu do Urzędu Stanu Cywilnego o ilość małżeństw zarejestrowanych w kolejnych latach na terenie osiedla/dzielnicy i ilość zarejestrowanych przez nie noworodków. W rejestrze REGON/KRS pytamy o adresy istniejących przedszkoli, a Sanepid, kuratorium i urząd miejski podpowiedzą gdzie szukać odpowiednich aktów prawnych i obowiązującej ich interpretacji.

Wystarczy dane liczbowe nanieść na mapę, aby zidentyfikować to 'bogate' osiedle w Lublinie, na terenie którego największa ilość dzieciaków w wieku przedszkolnym nie ma odpowiedniej opieki. Kilka telefonów do placówek w pobliżu (aby zbadać ich 'pojemność') potwierdzi przypuszczenia. Po przestudiowaniu kilku ustaw można zabierać się do poszukiwania lokalizacji i budowania wstępnego budżetu.

Voila!

Co zrobić, kiedy nie odpisują?
Niestety, zrobić można niewiele. Można złożyć kolejny wniosek z przeformułowanymi pytaniami, lub pytać w innym urzędzie, ale grozi to uznaniem za natręta i upierdliwca, co skutecznie zminimalizuje szanse na sukces. Wtedy należy po prostu szukać innych źródeł informacji lub zlecić badanie na przykład wywiadowni gospodarczej (co słono kosztuje).

Zawsze można zwrócić się do instytucji, które prowadzą nadzór bądź badania statystyczne w szerszym zakresie. Warto też pamiętać o informacjach zawartych w Biuletynie Informacji Publicznej i na stronach:


P.S. Szansa za każdym rogiem
Kilka dni temu w moim domu zawitał rachmistrz spisowy. Bieżący spis powszechny będzie prawdziwą kopalnią informacji przydatnych w trakcie badań rynku do biznesplanu. Ja akurat będę poszukiwał w nim informacji o rynku emerytów ze średnich miast, bo uważam, że przed firmami oferującymi osobom starszym odrobinę niezależności i komfortu stoi świetlana przyszłość. Szczególnie patrząc na naszą tragiczną piramidę wiekową (choć rząd i ZUS starają się to światło gasić)...


A jaką receptę na użycie biurokracji w biznesie Ty znalazłeś?

-
Proszę, zawsze samodzielnie sprawdzaj aktualny stan wspominanego przeze mnie prawa, aby uniknąć nieporozumień...
-

4 komentarze:

  1. Kupa przydatnych informacji zupełnie za darmo. Dzięki za prezent na Wielkanoc i życzę wesołych świąt.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Zacznij od znajomych, są nie tylko świetnym źródłem kontaktów w urzędach" super rada... kolejna to "weź kopertę...", może jeszcze coś o nepotyzmie. Jak ma być w tym kraju dobrze, skoro tak ciężko przestawić myślenie na właściwe tory

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślenie na właściwe tory przestawia się latami, a sprawy w urzędzie trzeba załatwić na wczoraj. Poza tym zadaniem przedsiębiorcy jest wykorzystywanie istniejącego systemu, nie jego poprawianie. To drugie zostawiam politykom - na niczym innym się tak dobrze nie znają, jak na 'przestawianiu myślenia'.

      Usuń
  3. Czy jest szansa na rozwinięcie artykułu o nowe przykłady?

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...