Prosta tabela opracowana w 1969 roku przez Boston Consulting Group zawojowała świat wszelkiej maści menedżerów, stając się najpopularniejszym i podstawowym sposobem patrzenia na dotychczasowe osiągnięcia przedsiębiorstwa. Dzięki temu, że opiera się na łatwo dostępnych danych może też być przydatna do analizy konkurencji... Ale wszystko po kolei:
Kiedy rozwiniesz skrót BCG okaże się,
że nie jest to tylko przykład najstarszej i najpowszechniej
stosowanej metody controllingu, ale również przykład błyskotliwego
PRu (marka przetrwa nawet, jeśli firma zniknie z rynku). Matryca BCG
powierzchownie jest banalną metodą umożliwiającą szybką ocenę
miejsca poszczególnych produktów firmy na rynku i podjęcie
optymalnej decyzji co do ich przyszłości. Dzisiaj podpowiem Ci jak
się nią posługiwać...
Matryca – z czym to się je?
Jak wiadomo wszystko wygląda lepiej,
kiedy brzmi naukowo. Matryca = tabela (w tym przypadku). Rysujemy
dwie osie: pionowa pokazuje tempo wzrostu sprzedaży w określonym
czasie (pamiętaj o sezonowości rynków!), pozioma udział w danym
rynku.
Kolejnym etapem jest identyfikacja tzw.
Stratrgic Business Units, czyli produktów i usług, które są z
punktu widzenia firmy najważniejsze. W małych firmach i
start-upach trzeba po prostu wypisać wszystkie działania firmy
podlegające sprzedaży.
Po przyporządkowaniu każdej SBU
odpowiednich wartości dynamiki i wolumenu sprzedaży nanosimy na
nasz 'wykres' (jako punkty). Dzielimy wszystko na 4 ćwiartki i...
Analizujemy matrycę BCG
Każda ćwiartka zawiera projekty
związane z jednym z archetypów. Każdy z nich ma w różnych
językach i kulturach inną nazwę, jednak ich znaczenie jest
podobne:
Cash Cows, czyli kury znoszące złote
jajka
to produkty o ustabilizowanej, wysokiej
pozycji na rynku. Niewielkie wahania koniunktury nie wpływają na
rentowność tych SBU, a największym zagrożeniem dla nich może być
rewolucja technologiczna na danym rynku.
Aby lepiej wykorzystać te 'flagowe'
projekty należy przede wszystkim zadbać o przedłużenie cyklu
życia produktu (tańsze rozwiązanie) lub o rozwój badań w tym
obszarze (postępująca specjalizacja, rozwiązanie kosztowne i
ryzykowne). Warto więc pomyśleć przede wszystkim o redesignie,
quasi-relaunchu, reklamie przypominającej, wejściu na nowe rynki
lub koncentracji pionowej (w ramach łańcucha dostaw).
Stars, czyli złote dzieci
To produkty o wysokiej dynamice
sprzedaży i sporym udziale w rynku. Gwiazdy dzieli się najczęściej
na stare i młode. Te pierwsze są już od jakiegoś czasu na rynku,
jednak są wrażliwe na zmiany rynkowe i nie 'doczekały' jeszcze
stabilnej pozycji Cash Cows. Młode gwiazdy dopiero weszły na rynek
i ich wzrost i udział w całkowitym obrocie jest tak wysoki przede
wszystkim ze względu na nakłady promocyjne.
W obu przypadkach gwiazd podstawowa
strategia związana z dalszymi inwestycjami mającymi na celu
stabilizację pozycji rynkowej. Przede wszystkim należy pamiętać o
prawidłowej konstrukcji planu marketingowego i budżetu! Celem
rozsądnego menadżera jest uczynienie z gwiazdy 'dojnej krowy'.
Przeinwestowanie w dany SBU kończy się przerostem oczekiwań, i
cały projekt zamiast Cash Cow staje się
Question Mark, czyli trudne dziecko
To inwestycja, która pomimo sporej
dynamiki sprzedaży nie zajęła adekwatnego do poniesionych nakładów
miejsca na rynku. Jej utrzymywanie wiąże się nie tylko z
ponoszeniem kosztów finansowych, ale też emocjonalnych – co
jest szczególnie ważne w małych firmach bądź start-upach.
Największe firmy zlecają prace nad
'trudnym dzieckiem' podwykonawcom lub pozbywają się go ze swojego
portfolio. Mniejsi wykonują badania marketingowe i podejmują próbę
redesignu SBU. Najmniejsze firmy najczęściej usuwają Question
Mark ze swojego portfela.
Każda z tych opcji jest warta
rozważenia, bo przy odrobinie zachodu dany SBU może stać się
kolejną gwiazdą. Może też okazać się
Lazy Dog, czyli kula u nogi
SBU, które ani nie odnotowują
sensownej dynamiki sprzedaży, ani nie zajmują dobrego miejsca na
rynku – należy jak najszybciej usunąć z portfela. Należy
oszczędzać kapitał: przeszkolonych pracowników i ich czas,
ewentualną technologię, magazyny, drożność (przepustowość) kanałów sprzedaży.
Można postarać się na takiej
likwidacji zarobić: licencjonować produkt, patent czy nawet sam
znak towarowy/markę. Jeśli ma to sens należy też pozbyć się
środków trwałych związanych z danym projektem. Jak mówi
przysłowie: robi się buty, by ludzie mieli w czym chodzić; a nie
by szewc miał pracę.
Inwestując w 'leniwego psa' ponosisz
dodatkowe ryzyko związane np. z utrzymywaniem niewłaściwie
spozycjonowanej marki lub niewłaściwych kanałów sprzedaży.
Marnujesz kapitał, który może uczynić z trudnego – złote
dziecko, lub z gwiazdy - dojną krowę.
Analiza konkurencji a la BCG
Wykorzystując dane o sprzedaży
konkurencji, które wbrew pozorom łatwo pozyskać, możemy znaleźć
bardzo dobrą niszę dla naszego produktu/usługi, bądź dla samych
działań promocyjnych.
Ogólna zasada szybkiego biznesu mówi,
że nie sensu pchać rąk między tryby wielkich korporacji. A
jednak... Duże firmy muszą radzić sobie z wysokimi kosztami pracy
przekładającymi się na niższą jednostkową wydajność. Jeśli jesteś w stanie
zaoferować substytut zbliżonej jakości, np. na lokalnym rynku –
będzie to wystarczająca nisza.
Po drugie pamiętaj, że duże firmy są
często zacofane technologicznie (technologia to najczęściej
ogromna inwestycja). Maluchy mają tutaj przewagę innowacyjności
modelu biznesowego i przewagę polegającą na inteligentnym
wykorzystaniu nowych technologii...
O znakach zapytania nie ma co pisać –
nisza jest oczywista. Natomiast odrobinę więcej uwagi należy
poświęcić kulom u nogi konkurencji. Jeśli ktoś wycofuje się z
danego rynku należy bacznie przyjrzeć się powodom, dla których
jego działalność okazała się nierentowna. Choćby po to, by
samemu nie wdepnąć w ciepłe bagienko.
B2B product design a la BCG
Psów, krów i dzieci możemy szukać u
klientów 'instytucjonalnych'. W każdej z ćwiartek mamy określone
warunki sprzedaży i metody wydatkowania kapitału na poszczególne
SBU. Rozsądek podpowiada więc:
Obniżać koszty gwiazd i krów,
zwiększając ich skuteczność promocyjną. Badać możliwości
stojące przed trudnymi dziećmi. Implementować jako podwykonawca
technologię przedłużającą życie Cash Cows. Etc., etc, etc...
Najważniejsze dla start-upów
są znaki zapytania. Jeśli duża firma sobie z czymś nie radzi –
chętnie 'wynajmuje' pomoc. Takie wydarzenie nie tylko będzie
'kamieniem milowym' w danej firmie, ale też będzie przyczyną
wzrostu wartości firmy w oczach potencjalnego inwestora.
Okiem inwestora
Znów: bardziej ryzykowne jest stawanie
w szranki z cudzym leniwym psem ;). Z drugiej strony można przyjąć,
że jeśli duża firma działała na danym rynku, to leży on w
zakresie jej zainteresowań – czyli pojawia się atrakcyjna opcja
kreacji dobrego produktu i odsprzedaży go jako całości tej firmie.
Lub odsprzedaży udziałów :).
Podsumowując: jeśli chcesz inwestować
w jakąś firmę, to tylko w taką, której gwiazdą są trudne
dzieci konkurencji i klientów. Wszystkie inne konfiguracje niosą ze
sobą coraz większe ryzyko.
Piękno w prostocie
Tak można podsumować analizę portfela przy
pomocy matrycy BCG. Brak skomplikowanych obliczeń, zastrzeżeń i
warunków brzegowych sprawia, że jest ona narzędziem niemal
uniwersalnym. Jak z każdym narzędziem – do jego poprawnego
użytkowania należy dysponować jeszcze odpowiednim zasobem IQ, ale
to już chyba nie jest Twoim problemem ;).
Używałeś już matrycy BCG? Co
sądzisz o tej technice? A może znasz inną technikę, którą
uważasz za lepszą?
Bardzo ciekawy artykuł. Czytałam z zainteresowaniem.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń